Do Biura Rzeczy Znalezionych przychodzą urzędnicy, którzy znaleźli na swoim biurku torebkę z bombonierką. Żeby nie być posądzonym o łapówkarstwo, proszą o sporządzenie protokołu zdawczego.
Nikt tutaj nie szuka Słonia Trąbalskiego ani jego kompana – białego kota z plastikowym nosem, który bez przerwy śpi na półce pod sufitem. Nikt nie pyta o męskie okulary musztardówki, wsunięte w zniszczony pokrowiec. O dziwo nikt też nie pyta o zegarek warty 50 tys. zł... W Biurze Rzeczy Znalezionych w Warszawie przy ul. Dzielnej są rzeczy, po które nikt się nie zgłasza.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.