Ewaryst Walkowiak nie jest synem s. Lossow z Lasek. Wykluczono to 4 lata temu badaniem DNA. Mimo to TVN wraca do zweryfikowanego kłamstwa. Po co?
Pierwszy raz o sprawie napisał tygodnik „Polityka”. Zimą 2010 r. przytoczył historię Ewarysta Walkowiaka, który twierdził, że jest synem zmarłej pięć lat wcześniej siostry Joanny Lossow, zasłużonej ekumenistki, Franciszkanki Służebnicy Krzyża z podwarszawskich Lasek.
Po tych oskarżeniach grupa przyjaciół zakonu i niezwykłego klasztoru założonego przez Matkę Różę Czacką, postanowiła zweryfikować tę tezę. Ale mimo kategorycznego stwierdzenia patomorfologa z Lublina, że Ewaryst Walkowiak nie jest synem s. Joanny Lossow, telewizja TVN postanowiła wrócić do tej sprawy.
"Są nowi świadkowie. W tej historii jest gotowy scenariusz na sensacyjny film" - zapowiada prezenterka przed materiałem Rafała Stangreciaka. A bohater materiału kończy go stwierdzeniem, że nie spocznie, dopóki w dowodzie nie będzie miał wpisanej matki i ojca. Najbardziej komicznie brzmią jednak argumenty, jakoby zakon bronił pamięci współsiostry ze względu na majątek, jaki miałby po niej odziedziczyć: pałacyk we wsi Marchwacz, w powiecie kaliskim. Idź, jeden z drugim, do laskowskiej kaplicy. Posiedź w niewygodnych drewnianych ławach, pomieszkaj w zakonnej, wilgotnej celi, przejdź się raz ścieżynką między skromnymi budynkami, które chyba tylko modlitwa trzyma. I nie gadaj głupot o 80 mln złotych, na które czyhają franciszkanki.
"Wszelkie sugestie i twierdzenia, że urodzony w roku 1941 pan Ewaryst Walkowiak jest naturalnym synem zmarłej przed sześciu laty siostry Joanny Lossow są bezpodstawne i nieprawdziwe. Wynika to jednoznacznie z badań genetycznych DNA, noszących datę 26 maja 2011 roku, przeprowadzonych w Katedrze Medycyny Sądowej UM w Lublinie, w oparciu o tkanki siostry Joanny Lossow, zabezpieczone w Katedrze i Zakładzie Anatomii Patologicznej w Warszawie" - brzmi oświadczenie świeckich przyjaciół Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża, wydane w połowie 2011 r.
Widać jednak, że Ewaryst Walkowiak nie rezygnuje. Sprawą szybko zainteresował piszących o Kościele z właściwą sobie wrażliwością dziennikarzy "Nie" oraz "Faktów i mitów". Nie przekonały go także, jak wynika z materiału TVN, badania przeprowadzone po zleconej przez sąd ekshumacji. Jutro kolejna odsłona "rewelacji". Nie spocznie, dopóki nie zniszczy pamięci o jednej z najważniejszych postaci polskiego ekumenizmu, która jako zakonne imię przyjęła: Joanna od Miłosierdzia Bożego.
czytaj więcej: