Ks. Jana Szymborskiego żegnały tłumy wiernych, w tym wielu tych, którym posługiwał egzorcyzmami. Mszę św. pogrzebową odprawił kard. Kazimierz Nycz.
Tłumy wiernych żegnały zmarłego 28 grudnia ks. Jana Szymborskiego, emerytowanego proboszcza parafii Dzieciątka Jezus na Żoliborzu, któremu kard. Józef Glemp zlecił posługę egzorcysty.
- Miał wiele cech dobrego urzędnika: był pilny, solidny, pracował w kurii, później przez 15 lat był proboszczem. Wypełniał urząd nadzwyczajnie, ale we wszystkim co robił pokazywał, że to nie wystarczy. Pokazał co znaczy posługa i świadectwo ojca, który swoich uczniów doprowadza do dojrzałości i samodzielności. Gdy stwierdził, że pełnienie urzędu przerasta jego siły, tysiącom ludzi posługiwał jako egzorcysta z tą samą prostotą, nigdy nie zatrzymując dla siebie sławy, jaką się cieszył - wspominał zmarłego w homilii pogrzebowej ks. dr Jan Konarski, proboszcz parafii św. Michała, który przyznał, że poznał ks. Jana Szymborskiego jako dziecko. - Siła jego posługi polegała na tym, że nie chciał siebie stawiać w centrum: umiał się wycofać, uśmiechnąć i pokazać moc samego Chrystusa. Gdy brakowało mu już sił, zachował pogodę i pokój ducha, prawdziwą radość wiary w Ewangelię. Nie pamiętam, by kiedykolwiek mówił coś złego o drugim człowieku. Starał się zawsze wydobyć coś dobrego, coś co daje nadzieję - stwierdził, dodając że dziś w bramach nieba wita go ks. Jerzy Popiełuszko, który przez rok był jego wikarym.
W maleńkim kościele Dzieciątka Jezus zgromadziły się tłumy wiernych.
- Był cały dla innych. Spalał się w swojej posłudze egzorcyzmowania - mówił przed Mszą św. reżyser Michał Konrad, który należał do wąskiego grona, asystującego przy egzorcyzmach.
Mszę św. odprawiało kilkudziesięciu kapłanów pod przewodnictwem kard. Kazimierza Nycza, który długo modlił się przed trumną zmarłego.
- Pamiętam, ile było w nim wiedzy Kościele i jego problemach, wiedzy mądrze zsyntetyzowanej, którą potrafił konfrontować ze swoim 66-letnim doświadczeniem kapłaństwa. Ile było w nim pogody, mimo że poruszał się na wózku. Możemy go uczynić adresatem naszych modlitw o powołania kapłańskie, bo jeśli nie będą one wzbudzone przykładem takich kapłanów, Kościół będzie miała problem z liczbą robotników na żniwie Pańskim - żegnał zmarłego metropolita warszawski.
Wcześniej proboszcz parafii, ks. Paweł Piotrowski odczytał testament ks. Jana, w którym zmarły dziękował Bogu za "piękny świat, który mógł obserwować i poznawać", za włączenie w Kościół i powołanie kapłańskie oraz ludzi, których postawił na jego drodze, w tym licznych kapłanów i biskupów: Zygmunta Choromańskiego, Stefana Wyszyńskiego, Jerzego Modzelewskiego, Bronisława Dąbrowskiego i Władysława Miziołka. Dziękował też Bogu za doświadczenie choroby: ciężkiej gruźlicy w czasie okupacji i złamania kręgosłupa w 2006 r., które na stałe przykuło go do inwalidzkiego wózka.
Mimo inwalidztwa ks. Jan Szymborski nie zakończył posługi egzorcysty. Do kościoła na Żoliborzu co czwartek ciągnęły tłumy osób, by uczestniczyć w sprawowanej przez niego liturgii i modlitwie uwolnienia. W ostatnim czasie ks. Jan posługiwał nią raz w miesiącu, a kard. Kazimierz Nycz udzielił takiej władzy także innym kapłanom, którzy go zastępowali.
Ks. Paweł Piotrowski podczas Mszy pogrzebowej poinformował, że w kościele Dzieciątka Jezus nadal będą sprawowane takie nabożeństwa. W każdy czwartek o godz. 17.30 odmawiany jest różaniec, po którym odprawiana będzie Msza św. z modlitwą o uwolnienie.
Ks. Jan Zygmunt Szymborski spoczął w grobie rodzinnym na Cmentarzu Powązkowskim, w kwaterze 177, rząd 6, brama IV.
czytaj także: