Cała sztuka, to stworzyć zespół z ludzi pozornie różnych. Czy "SPA" w Teatrze Kamienica jest udane?
O sztuce reżyserii napisano już tyle tomów, że nie będziemy się do nich odwoływać. Co nie znaczy, że każda wizyta w teatrze nie potwierdza nam starej prawdy, że od znajomości tego rzemiosła zależy efekt końcowy niemal każdego spektaklu. A czym bardziej banalne przykłady, tym bardziej należy się na nie powoływać. Ot, błaha na pozór komedyjka, jaką jest ostatnia premiera w Teatrze Kamienica pod znamiennym tytułem SPA, czyli SALON PONĘTNYCH ALTERNATYW. Scenariusz i reżyseria: Emilian Kamiński. Na scenie aktorzy, których na ogół znamy z seriali, czasem z epizodycznych ról w warszawskich teatrach.
Czym dłużej oglądamy sztukę, tym bardziej wydaje nam się, że tych aktorów widzimy po raz pierwszy. Tyle bowiem zaskakujących możliwości wydobył z nich reżyser. Oczywiście pomagały im dialogi, zaskakujące puenty, swoiste sytuacyjne qui pro quo. Ale znana to prawda, że znacznie trudniej gra się role komediowe, niż głębokie dramaty.
Jak więc zaczarował swoich przypadkowych na pozór aktorów Emilian Kamiński? Wydaje mi się, że pozwolił im odrzucić wszystkie stereotypy, w które obrośli w swoich doświadczeniach. Pierwszy przykład: Arkadiusz Janiczek, którego znamy z desek Teatru Narodowego. Tu: jakby zupełnie inny aktor. Bawi się każdą kwestią, buduje od nowa postać prowincjonalnego notabla, przywiązany do swojej prowincjonalnej żony. Drugi przykład: rzadko oglądany na scenie czy estradzie Piotr Skarga. Po góralsku przebrany i góralską gwarą prowadzący dialog. Po to, by na końcu wyznać pół żartem przed widzami, że skończył wprawdzie warszawską szkołę teatralną, ale dla widzów stworzony na ten wieczór wizerunek wydał się i jemu i reżyserowi atrakcyjniejszy. Paulina Holtz skupiona na niespodziance, jaką postanowiła zrobić mężowi. Jacek Rozenek, Bardzo ważny Dyrektor, który wraz z rozwojem akcji traci trochę animuszu. Dalej aktor z Teatru Powszechnego Piotr Ligienza, Anna Powierza (serial „Klan”) i debiutująca Joanna Opozda.
Dlaczego o tym piszę? Ci nigdy nie grający na jednej scenie aktorzy poczuli się nagle zgraną aktorską społecznością. Okazuje się, że pomstując na teatry impresaryjne, bez stałego etatowego zespołu, nie dostrzega się, że kryją możliwości budowania od początku swego własnego świata. Zamkniętego w trzech ścianach pudelka sceny, gdzie przy zawierzeniu reżyserowi można tworzyć rzeczywistość, za którą odpowiada się w każdym calu, zostawiając przeszłość zawodową za sobą. To eksperyment nie do przecenienia. A efekty polecam obejrzeć na scenie w teatrze przyjaznym widzom i aktorom: w Teatrze Kamienica.