Przyjechali z całego świata, żeby w Warszawie uczyć się języka polskiego. Łamią języki i stereotypy.
Speli i Conor uczą się polskiego na swoich uczelniach, a nad Wisłą chcą się z nim „osłuchać”
Joanna Jureczko-Wilk
Pojedziemy do Pizy na pizzę i pyzy, pierogi w Nairobi, świeże rydze w Rydze... – śpiewa z magnetofonu Kabaret OT.TO. Śpiewa bardzo szybko i Conor Macguire, tak jak inni z jego grupy, nie nadąża wypisywać wszystkich wyśpiewanych potraw. – Co to są rydze? – pyta lektor dr Piotr Gancarek. – Jakieś ryby – domyślają się kursanci.
Poddają się przy kaszance
A także kiszce, zasmażce, bigosie, salcesonie, no i ptasim mleczku. – A czy jest jakaś polska potrawa wegetariańska? – dopytują. W ten sposób uczestnicy 57. wakacyjnego kursu języka polskiego i kultury polskiej dla cudzoziemców, który od 28 lipca trwa na Uniwersytecie Warszawskim, poznają w teorii polską kuchnię. W praktyce pokosztują jej na warsztatach kulinarnych. Wtedy też wspólnie będą gotować żurek. Na tegoroczny kurs przyjechało 220 osób: z Niemiec, Francji, Iranu, Kanady, Etiopii, USA, Ukrainy... To najczęściej studenci, uczący się polskiego na kierunku swoich studiów, osoby, którym ten język jest potrzebny w pracy, młodzież o polskich korzeniach, chcąca poznać język swoich dziadków albo cudzoziemcy zakochani w Polce/Polaku. Najbardziej zaawansowani już swobodnie po polsku rozmawiają o rydzach i Koluszkach, ale są też grupy, które zaczynają od nauki alfabetu i wymowy. – Studiuję ekonomię w Szkocji i dla zabawy wybrałem język polski jako przedmiot dodatkowy. Kiedy zacząłem poznawać waszą gramatykę, już przestało być zabawnie – przyznaje Conor Macguire ze Szkocji.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.