Chore emocje

Tomasz Gołąb

|

Gość Warszawski 33/2012

publikacja 16.08.2012 00:00

W Warszawie i okolicach działa około 240 grup Anonimowych Alkoholików. Sporo, chociaż na 2,5-milionową aglomerację to  i tak zaledwie ułamek potrzeb. Specjaliści mówią, że uzależniony od alkoholu jest nawet co dziesiąty z nas. Doliczając współuzależnionych, problem może dotyczyć blisko połowy populacji miasta!

Ta choroba nie dotyczy jedynie  osoby pijącej. Prawdziwym problemem nie jest też głównie alkohol, ale zaburzenie relacji i emocji. Dlatego uzależnienie dotyczy tak samo matek,  żon, mężów i dzieci alkoholików Ta choroba nie dotyczy jedynie osoby pijącej. Prawdziwym problemem nie jest też głównie alkohol, ale zaburzenie relacji i emocji. Dlatego uzależnienie dotyczy tak samo matek, żon, mężów i dzieci alkoholików
Tomasz Gołąb 

Witek, alkoholik, zdał sobie sprawę z problemu 18 lat temu. Siedemnaście wytrzymał w postanowieniu, że więcej po kieliszek nie sięgnie. Ale rok temu zapił. Takie życie. – Samo niepicie nie jest jeszcze życiem w trzeźwości. Czasem mówimy sobie na grupie, że nie pić może każdy głupi, ale trzeźwo żyć: cieszyć się życiem i zdrowymi emocjami – znacznie trudniej – mówi.

Obszczymurki?

W Stanach Zjednoczonych, skąd 30 lat temu do Polski przeszczepiono ruch Anonimowych Alkoholików, przyznanie się do nałogu wzbudza respekt. Bo ktoś, kto zdał sobie sprawę, co rujnuje życie jego i rodziny, i postanowił zmienić swoje życie, dokonuje swoistego cudu. Ale w katolickiej Polsce uczestników grup AA wciąż się stygmatyzuje. Chyłkiem przemykają na cotygodniowe mitingi do przyparafialnych salek.

Zanim podasz rękę, przez głowę przebiega myśl, czy się czymś nie zarazisz, a wyobraźnia podpowiada najgorsze obrazy zdegenerowanej osobowości. Tymczasem w grupach AA równie łatwo spotkać budowlańca i profesora, grabarza i szanowanego lekarza. Najbardziej demokratyczna choroba świata nie dzieli na biedaków i krezusów, właścicieli małych fiatów i porsche cayenne. Na tych z dobrze zaopatrzonym barkiem i tych, którzy chyłkiem pod śmietnikiem odkorkowują flaszkę najtańszego wina. – Jednego od drugiego alkoholika różni jedynie pierwszy kieliszek. Reszta życiowej historii jest podobna.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.