publikacja 20.09.2012 00:15
O tym, dlaczego mylą się wieszcze kryzysu kapłaństwa i co każdy z nas może zrobić, żeby w przyszłości otrzymać najlepszego kapłana, z ks. dr. Piotrem Klimkiem, rektorem Seminarium Duchownego Diecezji Warszawsko-Praskiej, rozmawia Tomasz Gołąb.
Jakub szymczuk
Tomasz Gołąb: Patrzę na zdjęcie ubiegłorocznych kandydatów do praskiego seminarium i tych, którzy zostali wyświęceni. Pierwszych było siedmiu, drugich dziewięciu. Niewielu...
Ks. dr Piotr Klimek: – Zgoda. Ale w tym roku mamy aż siedemnastu kandydatów.
To dużo. Aż tylu postanowiło zapukać do seminaryjnej bramy?
– Nie potrafię podać jednego czynnika, który sprawiałby, że przychodzi do seminarium więcej lub mniej osób niż wcześniej.
Bo powołanie to tajemnica? Wymyka się socjologicznym analizom?
– Całkowicie. Wprawdzie istnieją bardzo ogólne korelacje, na przykład z liczbą comunicantes, czyli przyjmujących na danym terenie Komunię świętą, ale i w tym przypadku nie ma żadnego automatyzmu.
Siedemnastu, którzy odpowiedzieli na powołanie, w stosunku do ubiegłego roku to jednak ponaddwukrotny wzrost. I w oczywisty sposób zaprzecza to lansowanej tezie, że przeżywamy kryzys powołań do kapłaństwa.
– Nie mamy kryzysu powołań. Mamy kryzys rodziny, może Kościoła, mamy kryzys wartości, ale liczba osób, która słyszy to powołanie i chce na nie odpowiedzieć, jest trudna do przewidzenia. I czasami zaskakuje nawet wieszczących kryzys. To właśnie dowód na to, że powołanie do kapłaństwa jest tajemnicą.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.