Jarmułka, samowar i...

Marcin Wójcik

|

Gość Warszawski 38/2012

publikacja 20.09.2012 00:15

Do Biura Rzeczy Znalezionych przychodzą urzędnicy, którzy znaleźli na swoim biurku torebkę z bombonierką. Żeby nie być posądzonym o łapówkarstwo, proszą o sporządzenie protokołu zdawczego.


Beata Kamińska widziała już najróżniejsze zagubione przedmioty. Oprócz portfeli, komórek i dokumentów, najczęściej gubimy czapki i parasole Beata Kamińska widziała już najróżniejsze zagubione przedmioty. Oprócz portfeli, komórek i dokumentów, najczęściej gubimy czapki i parasole
Jakub Szymczuk

Nikt tutaj nie szuka Słonia Trąbalskiego ani jego kompana – białego kota z plastikowym nosem, który bez przerwy śpi na półce pod sufitem. Nikt nie pyta o męskie okulary musztardówki, wsunięte w zniszczony pokrowiec. O dziwo nikt też nie pyta o zegarek warty 50 tys. zł... W Biurze Rzeczy Znalezionych w Warszawie przy ul. Dzielnej są rzeczy, po które nikt się nie zgłasza.


Co gubimy?


Beata Kamińska, główny specjalista z Biura Rzeczy Znalezionych, dzieli zguby na dwie kategorie – dokumenty oraz rzeczy. Do dokumentów należą: paszport, dowód osobisty, książeczka rejestracyjna, dyplom, indeks. Natomiast rzeczą jest wszystko inne, na przykład: laptop, komórka, torebka, parasol, czapka.
Oprócz standardowych zgub na ulicę Dzielną trafiają zguby niestandardowe, takie jak: umywalka, futro, samowar, Koran, jarmułka, książeczka „Modlitewne inspiracje dla zagniewanych”. Jest też siekiera, którą ktoś wniósł do siedziby straży miejskiej i wbił w biurko strażnika. Są i wędki, które przywozi straż rzeczna, zazwyczaj odebrane tym, co łowią bez uprawnień. – Rzeczy znalezione trafiają do nas w różny sposób, najczęściej przynoszą je uczciwi znalazcy, ale trafiają także poprzez policję i straż miejską. Na przykład sześćdziesiąt umywalek znalazła policja. Prawdopodobnie pochodzą z kradzieży, ktoś jej porzucił, uciekając. Jest też sporo rowerów, które również zostały porzucone przez złodzieja. Natomiast dokumenty czy portfele trafiają pocztą, bo jest taka zasada, że tego typu zguby wrzuca się do skrzynek – mówi Beata Kamińska.
Do Biura Rzeczy Znalezionych nierzadko przychodzą urzędnicy, na przykład z ZUS, którzy znaleźli na swoim biurku torebkę z bombonierką i koniakiem. Żeby nie być posądzonym o łapówkarstwo, proszą o sporządzenie protokołu zdawczego.


Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.