Kiedy wybitny aktor sięga po wybitny tekst, by zmierzyć się z legendą, mamy do czynienia ze świętem teatru.
Wspomnienie wielkich ról uskrzydla Feuerbacha,
by po chwili mógł odkryć,
że jego geniusz już nie porusza
Andrzej Karolak
Jeśli w dodatku, tak jak Piotr Fronczewski, podejmuje się reżyserii dzieła Tankreda Dorsta „Ja Feuerbach”, tworzy autonomiczny spektakl autorski, czego przykładem jest ostatnia premiera teatru Ateneum. Jest to sztuka psychologiczna, wielowymiarowa. Bo niewątpliwie pokazuje magię zawodu aktora, z którym rozstanie wywołuje pustkę i dramat. Ale pokazuje też bolesną walkę o zachowanie godności, która nie musi kończyć się klęską.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.