Ku zaskoczeniu widzów piosenki Osieckiej i Przybory zostały zastąpione w spektaklu zbędnymi akrobacjami.
Pomysł reżyser, by w spektaklu zagrały dwie pary w roli jednej, nie do końca trafił do widzów
Andrzej Karolak /GN
Wena twórcza reżysera jest czynnikiem pożądanym. Gorzej, gdy fantazja ponosi go na tyle, że ignoruje intencje autora na rzecz popisów spychających w cień urodę tekstów. Nie ja jedna cieszyłam się na listy i piosenki Agnieszki Osieckiej do Jeremiego Przybory (i vice versa), pokazane na deskach Teatru Polskiego.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.