Stawiam na rodzinę

Tomasz Gołąb

publikacja 05.11.2014 08:39

Chce zlikwidować Tęczę i przywrócić do pracy prof. Bogdana Chazana. Na plakacie zestawił wizerunek Hanny Gronkiewicz-Waltz ze zdjęciem rozszarpanego w wyniku aborcji dziecka. Z Mariuszem Dzierżawskim, kandydatem komitetu "Warszawa dla rodziny" na prezydenta Warszawy, rozmawia Tomasz Gołąb.

Stawiam na rodzinę - Marzę o Warszawie, w której wszyscy ludzie będą traktowani po ludzku - mówi Mariusz Dzierżawski Tomasz Gołąb /Foto Gość

Tomasz Gołąb: Chce pan wygrać te wybory?

Mariusz Dzierżawski: Oczywiście. Ale to nie jest jedyny cel, jaki sobie stawiam. Od kilkunastu lat staram się z przyjaciółmi z Fundacji Pro - Prawo do Życia wpływać na opinię w Polsce. Wybory to dobra okazja, żeby w publicznej debacie brać udział. Więc już samo to, że mogę zaprezentować stanowisko prorodzinne, jest wartością. Ale oczywiście chciałbym też wygrać i zostać prezydentem Warszawy.

To dlaczego warszawiacy do tej pory nie poznali Pana programu?

Mój program streszcza się w haśle „Obronić rodzinę, przywrócić wartości”. Na wstępie kampanii przedstawiliśmy założenia programowe. Odnoszą się one do wartości, którym chcemy służyć. Teoria zarządzania, a także moje doświadczenie z biznesu i działalności publicznej mówią, że skutecznie można zarządzać ludźmi wtedy, kiedy jest się uczciwym. Jeśli mamy dobre informacje i uczciwe zamiary, łatwo nam komunikować się z ludźmi i podejmować właściwe decyzje.
Kiedy szef jest obłudny, jedno deklaruje, a drugie robi, cierpią na tym wszyscy dokoła. To jest właśnie przypadek pani Gronkiewicz-Walz.

Nie stawia się Pan w ten sposób w pozycji: jestem lepszym katolikiem od Hanny Gronkiewicz-Waltz, wybierzcie mnie?

Nie odwołuję się do swojego katolicyzmu, ale do zasad moralnych. W odróżnieniu od obecnej prezydent nie pojawiam się na odpustach i nie mówię o wierze, by za chwilę podjąć decyzje, które są z wiarą sprzeczne. Obłuda jest odpychająca dla każdego, nie tylko dla katolików.

Ale na odpuście ku czci bł. Władysława z Gielniowa, gdzie została zaproszona prezydent Warszawy, postawił Pan przed kościołem plakat z jej podobizną i rozczłonkowanym ciałem zabitego nienarodzonego dziecka. Widziałem, jak wiele osób interweniowało u księży, uznając za niestosowne zestawienie zdjęcia pani prezydent z napisem: "Głosując na HGW, popierasz aborterów".

Fundacja Pro - prawo do życia od lat prowadzi kampanię pokazującą, czym jest aborcja. Pokazujemy też, że zabijanie dzieci w szpitalach jest skutkiem działań konkretnych ludzi. Pani Gronkiewicz-Waltz jest odpowiedzialna za zabijanie nienarodzonych dzieci w warszawskich szpitalach. Drobiazgowo kontrolowała jeden szpital i zwolniła jego dyrektora tylko dlatego, że nie przeprowadzono tam aborcji. Nie słyszeliśmy, aby podobna kontrola była przeprowadzona w szpitalach miejskich, które aborcji dokonują. Sprawa prof. Chazana pokazuje, że prezydent Warszawy ma duży wpływ na to, co się dzieje w szpitalach jej podległych. Człowiek sumienia został zwolniony z pracy, aborterzy nie są nawet kontrolowani. Nie zamierzam milczeć na ten temat, nawet jeśli się to komuś nie podoba. Podobnie z Tęczą na pl. Zbawiciela. Przecież to symbol poddania się prezydent Warszawy lobby dewiacyjnemu: nie tylko homoseksualistom, ale także tym którzy ostatnio podejmują wątek kazirodztwa czy usprawiedliwiają pedofilię. Dziś ludzie ze środowisk LGBTQ, związani z biznesem pornograficznym i wszelkimi dewiacjami mają dostęp do szkół i indoktrynują tam dzieci.

Stawiam na rodzinę   Jestem pewien, że większość warszawiaków podpisuje się pod wartościami, do których się Pan odwołuje. Nie chcą nachalnej propagandy homoseksualnej, nie chcą, by w szpitalach dokonywano aborcji, chcą szkół wolnych od seksualizacji dzieci. Ale czy to wystarczy za cały program kandydata do rządzenia miastem przez cztery lata? Czy można wygrać prezydenturę tylko hasłem: nie wybierajcie Hanny Gronkiewicz-Waltz?

Moja kampania polega właśnie na odwołaniu się do wartości. Podobnie jak Pan uważam, że większość warszawiaków je popiera. Proszę zauważyć, że jestem jedynym kandydatem, który akcentuje zasady moralne w kampanii. Moja kampania, zbieżna zresztą z ogólnopolską kampanią „Rodzina ma głos”, polega na zachęcaniu ludzi do udziału w wyborach i głosowaniu na kandydatów, którzy służą wartościom. Odmowa głosowania na obłudników jest konsekwencją opowiedzenia się za wartościami. Czy to wystarczy do zdobycia prezydentury? Zobaczymy. Usunięcie hipokrytki ze stanowiska też będzie sukcesem.

O jakiej Warszawie Pan marzy?

O Warszawie, w której wszyscy ludzie będą traktowani po ludzku. W której władze nie będą obłudne, sugerując, że wszystkich kochają, a później maltretując tych słabszych. Chciałbym, by Warszawa była miastem, w którym pl. Zbawiciela jest wolny od symbolu dewiantów. Miastem, w którym ludzi traktuje się przyzwoicie, a szkoły wychowują zgodnie z systemem wartości rodziców. Chciałbym wreszcie żyć w mieście mniej zbiurokratyzowanym, w którym sprawy ludzkie są załatwiane szybciej i z większą troską.

Pierwsza Pana decyzja w fotelu prezydenta Warszawy to likwidacja Tęczy. A drugi?

Przywrócenie do pracy prof. Bogdana Chazana.

Czego jeszcze mogą oczekiwać mieszkańcy stolicy po programie "Warszawa dla rodziny"?

Chciałbym, żeby rodzice nie czuli się przymuszani ekonomicznie do oddawania dzieci do żłobków. Ale też w sytuacji, gdy z jednej pensji trudno im utrzymać rodzinę - by mieli możliwość skorzystania z takiej okazji. Wyjściem może być bon przedszkolny, który można wydać na wybraną przez siebie placówkę, ale też samemu skorzystać z tych pieniędzy, gdy mama lub babcia zdecydują się pozostać z dzieckiem w domu. Jestem też zwolennikiem jak najszerszej prywatyzacji mieszkań miejskich i lokali użytkowych. Trzeba przekazywać własność w ręce warszawiaków. Jako prezydent miasta zdecydowałbym również o obcięciu dotacji dla zbędnych inwestycji, na przykład Muzeum Sztuki Współczesnej.

Co Pan zrobi, jeśli w drugiej turze przyjdzie się zmierzyć Hannie Gronkiewicz-Waltz z Piotrem Guziałem, który przeciwko Tęczy nic nie ma? Kogo Pan poprze?

Nikogo. „Tęczowych”  kandydatów jest spora grupa. Nie zamierzam popierać nikogo, kto niszczy naszą cywilizację. Konserwatyści i chadecy na Zachodzie wybierali „mniejsze zło” i widzimy, dokąd zaszli. W Polsce również obserwujemy ten syndrom. Myślę, że przypadek p. Gronkiewicz-Walz jest ilustracją niebezpieczeństwa, które grozi Polsce: zobojętnienia na sprawy najważniejsze. Na plakatach obecnej prezydent widzimy hasło: „Wszyscy tworzymy Warszawę”. Więc ja pytam: dzieci podejrzane o niepełnosprawność, które można zabić w łonie matki, też?