Bezdomność. Jak wydostać się ze ślepej uliczki? To adwentowa historia o zmartwychwstaniu: z grzechu do nadziei, z bólu do szczęścia, z pijaństwa do trzeźwości, z tułaczki do własnego domu.
Jacek, Robert i Maciej mają po 35–37 lat i większość swojego życia spędzili na tułaczce. Dzięki programowi Caritas mają szansę na godną egzystencję
Tomasz Gołąb /Foto Gość
Najstarszy, 37-letni Maciej prawie połowę swojego życia spędził bez dachu nad głową. 17 lat mieszkał na klatkach schodowych, dworcu, w pustostanach i schroniskach. Robert po pięciu latach odsiadki też nie miał gdzie wracać. Zresztą jego rodzice mieszkanie stracili, gdy wkraczał w dorosłość. Dziś ma 35 lat. Najkrócej bezdomności doświadczył Jacek. Dziś wszyscy trzej znaleźli przystań i zameldowanie w mieszkaniu „treningowym” Caritas Polskiej, oddanym do dyspozycji przez burmistrza Ochoty. I chociaż wiedzą, że to tylko przejściowe rozwiązanie, nazywają go jak umieją najczulej… domem.
Zapijesz za rogiem
Maciej początkowo pił towarzysko, weekendowo. Ale pod koniec, w dwuletnim nieprzerwanym ciągu alkoholowym, było mu wszystko jedno, czy pod ręką jest denaturat, czy tanie wino. Wieloletnie zatrucie pozostawiło ślady w postaci padaczki i polineuropatii.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.