Piekło Dachau

Tomasz Gołąb

publikacja 15.04.2015 13:39

Tuż za bramą obozu koncentracyjnego zabierano im wszystko: mszaliki, różańce, medaliki. Nazistom nie udało się odebrać polskim kapłanom jednego: godności.

Piekło Dachau Dr Anna Jagodzińska mówiła o męczeństwie polskich kapłanów w Dachau Tomasz Gołąb /Foto Gość

O tym, co działo się za drutami przypomniano podczas sesji IPN zorganizowanej przed 70. rocznicą wyzwolenia obozu w Dachau.

Po przekroczeniu bram piekła, na których podobnie jak w Oświęcimiu napisano "Arbeit macht frei", polskim kapłanom zabierano ubranie. Dawano płócienne chodaki, pasiak i obozowy numer. Kapo wyjaśniał, że innego wyjścia niż przez komin z Dachau nie ma. A oni sami są warci mniej niż zwierzę, czy jakakolwiek rzecz. Bo o rzeczy się dba.

 - Dachau z dwóch powodów zasługuje na szczególną uwagę: było najstarszym, istniejącym od 1933 r. obozem koncentracyjnym, traktowanym przez Niemców jako wzorcowy. To także centralny ośrodek eksterminacji duchowieństwa w okupowanej Europie, ze szczególnym okrucieństwem duchowieństwa polskiego - przypomniała dr Anna Jagodzińska podczas zorganizowanej przez IPN konferencji „Dachau – niemiecki obóz koncentracyjny miejscem martyrologii duchowieństwa polskiego (1939 – 1945)”. Sesja odbyła się z okazji planowanej na 29 kwietnia 2015 r. 70. rocznicy wyzwolenia przez armię amerykańską obozu, w którym planowano unicestwić kapłanów poprzez ciężką pracę, głód, brutalność i badania pseudomedyczne. - W Dachau uwięziono 1777 polskich kapłanów diecezjalnych i zakonnych. Na 1030 zamordowanych, 868 to polscy kapłani - powiedziała dr A. Jagodzińska.

Piekło Dachau   Tomasz Gołąb /Foto Gość

Dzień obozowy rozpoczynał się pobudką, latem o godzinie 4, zimą o 5. Niewolnicza praca na przyległych plantacjach trwała do 19. W upale i w deszczu, w mrozie i śniegu. Każdego dnia, po pracy na taczkach wieziono umierających lub zmarłych z głodu i wycieńczenia. W Dachau nie było zwierząt pociągowych. Kapłanów zaprzęgano do pługa przy usuwaniu śniegu z obozu, do wozów, do bron przy uprawie roli, a nawet do wału ugniatającego szosę. Do obowiązków kapłanów należało także noszenie trzy razy dziennie posiłków dla całego obozu, czemu towarzyszył rechot esesmanów: „polskie klechy podają do stołu”. Kto nie mógł udźwignąć kotła był bity i kopany. Kotły miały ważyły po 80 kg, dwa razy więcej niż przeciętny więzień po kilku miesiącach obozu.

przeczytaj także:

Głodowe racje żywnościowe, choroby i eksperymenty medyczne zabijały szybciej niż rozbijane na głowach i plecach sztachety i krematoryjne piece. Najgorszą karą była chłosta: minimum 25 razów. I godzina "słupka", który polegał na powieszeniu kapłana z rękami z tyłu. Ból był tak ogromny, iż powieszony wył i często popadał w omdlenie. Jak wspominał ojciec Kajetan Stanisław Ambrożkiewicz, przez taką kaźń przeszły setki polskich kapłanów. Po jednej godzinie „słupka” więzień nie władał przez kilka dni lub tygodni dłońmi, a często tracił palce lub dłonie z wywiązującej się gangreny. W baraku nr 5 w tzw. stacjach doświadczalnych polskim kapłanom wszczepiano malarię i ropowicę, poddawano eksperymentom z ciśnieniem i zamrażaniem.Jako jeden z nielicznych przeżył je późniejszy abp Majdański.

Pierwsze, duże transporty księży polskich do Dachau przybyły w kwietniu i maju 1940 r. W następnych latach liczba przywożonych księży zmniejszyła się.

Piekło Dachau   Tomasz Gołąb /Foto Gość

- W grudniu 1940 r. na skutek mozolnych zabiegów Watykanu nastąpiła tutaj komasacja księży z innych obozów: Sachsenhausen, Mauthausen-Gusen i Oranenburg. Kapłanom polskim nie wolno było już odprawiać mszy świętej, odmawiać brewiarza, modlić się i mieć przy sobie jakiegokolwiek przedmiotu kultu religijnego. Zakazano niesienia pomocy duchowej umierającym więźniom. Mimo tych zakazów kapłani zorganizowali na terenie obozu „ukryte” życie religijne. Wkrótce za pośrednictwem komand wyjazdowych, pracujących w Monachium, postarali się o hostie, komunikanty i w więziennych pasiakach potajemnie odprawiali Msze święte - powiedziała dr Anna Jagodzińska.

przeczytaj także:

29 kwietnia 1945 roku o godzinie 17.25, obóz został zdobyty przez niewielki oddział żołnierzy amerykańskich. Radość z wyzwolenia obozu była tym większa, gdyż tego samego dnia wśród więźniów rozeszła się wieść, iż w związku z rozkazem Heinricha Himmlera z dnia 14 kwietnia 1945 r., ma być dokonane zniszczenie całego obozu wraz z wszystkimi więźniami. Na zniszczenie obozu wyznaczono - 29 kwietnia 1945 r., godz. 21. Wyzwolenie księża uznali za cud. Polscy kapłani 22 kwietnia 1945 roku złożyli ślubowanie, iż ci którzy przeżyją obóz, będą pielgrzymować do św. Józefa w Kaliszu w podzięce za wybawienie.

Jan Paweł II, zaliczając w 1999 r., w 50. rocznicę wyzwolenia obozu część z ofiar Dachau w poczet błogosławionych w grupie 108 męczenników, przypomniał o ofiarach, jakie w czasie II wojny światowej poniósł Kościół katolicki w Polsce: "Żadne słowo nie zdoła wyrazić pełni udręki jakie stały się Waszym udziałem. W czasie ucisku i poniżenia, w miejscu rozszalałego zła, pozostaliście niezłomni i wierni. W otchłani okrucieństwa i nienawiści, tam, gdzie postanowiono zniszczyć człowieka i podeptać jego godność, trwaliście mężnie i heroicznie jak zwiastunowie nowej cywilizacji opartej na prawdzie, dobru, szacunku do życia i sprawiedliwości".

Piekło Dachau   Konferencji towarzyszy wystawa "Kardynał Adam Kozłowiecki, więzień KL Dachau 1940-1945 i jego działalność powojenna" Tomasz Gołąb /Foto Gość

Konferencji towarzyszą wystawy dotyczące KL Dachau. Jedna pt. „Kardynał Adam Kozłowiecki, więzień KL Dachau 1940-1945 i jego działalność powojenna” przygotowana została przez Muzeum Księdza Kardynała Adama Kozłowieckiego w Hucie Komorowskiej. Druga wystawa nosi tytuł: "KL Dachau 1933-1945 eksterminacja duchowieństwa polskiego (1939-1945)" i składają się na nią dokumenty archiwalne IPN oraz zbiory prywatne Anny Jagodzińskiej.

przeczytaj także: