Okulary o. Kolbego

Joanna Jureczko-Wilk

publikacja 14.08.2015 14:36

Był tytanem pracy i modlitwy, który w imię Niepokalanej nadal dokonuje rzeczy niemożliwych.

Ojciec Maksymilian bardziej jest doceniany w Japonii i we Włoszech, niż w Polsce. Myślę, że zasługuje na dobry film, dzięki któremu widzowie dowiedzą się o nim więcej - mówi Michał Kondrat Ojciec Maksymilian bardziej jest doceniany w Japonii i we Włoszech, niż w Polsce. Myślę, że zasługuje na dobry film, dzięki któremu widzowie dowiedzą się o nim więcej - mówi Michał Kondrat
Joanna Jureczko-Wilk /Foto Gość

Dziś wspomnienie św. Maksymiliana Marii Kolbego, założyciela Niepokalanowa, więźnia Auschwitz, który oddał życie za współwięźnia. Jesienią przyszłego roku na ekrany kin wejdzie dokumentalno-fabularny film, przedstawiający życie i niezwykłą siłę modlitwy tego świętego. Kilka tygodni temu rozpoczęły się zdjęcia w Oświęcimiu.

Jego twórca Michał Kondrat myślał o tym obrazie od dawna. W swoich zamiarach upewnił się po tym, jak podczas kręcenia poprzednich filmów: "Jak pokonać szatana" oraz "Matteo" usłyszał o niezwykłej historii okularów o. Kolbe. Podczas egzorcyzmów prowadzonych przez o. Cipriano de Meo, ucznia o. Pio i prezesa Międzynarodowego Stowarzyszenia Egzorcystów, na oczach ponad dwudziestu świadków, w ręce osoby opętanej zmaterializowały się okulary św. Maksymiliana. Wcześniej święty w cudowny sposób zapowiedział o. de Meo otrzymanie relikwii. Skąd wiadomo, że to prawdziwe relikwie, a nie oszustwo złego?

- Najpierw sprawdzano wiek i kształt okularów i kiedy okazało się, że są one zgodne, o. Cipriano postanowił użyć ich podczas jednego z egzorcyzmów - mówi Michał Kondrat. - Przyłożył je do osoby dręczonej, przywołując w myślach wstawiennictwo św. Maksymiliana Kolbe. Wówczas demon w przeraźliwy sposób zaczął krzyczeć przez tę osobę: „Zabierz je, one mnie palą, dłużej tego nie wytrzymam”, po czym osoba w spektakularny sposób została uwolniona. Od tej pory o. Cipriano utwierdził się w przekonaniu, że okulary są prawdziwymi relikwiami o. Kolbe i często używa ich podczas egzorcyzmów. Mówił mi, że ma nadzieję przekazać je kiedyś do Niepokalanowa.

Michał Kondrat chce przybliżyć Polakom postać świętego założyciela Niepokalanowa, który bardziej znany jest w Japonii czy Włoszech niż w swojej ojczyźnie. Bo też była to wyjątkowa osobowość.

- Już w szkole średniej wyróżniał się niezwykłymi zdolnościami np. konstruując teletekst - mówi Kondrat. - Niezwykłe jest, że w szczerym polu wybudował  Niepokalanów - największy na świecie klasztor. Zainstalował w nim telegraf, co było o tyle niesamowite, że w ówczesnej Polsce oprócz klasztoru dysponowała nim tylko Poczta Polska. Jego charyzma sprawiła, że 700 chłopaków zdecydowało się zostawić swoje dotychczasowe życie i wstąpić do zakonu!  A kiedy wyjechał na misje do Japonii, już po miesiącu wydał po japońsku duży nakład „Rycerza Niepokalanej”, mimo że nie znał tego języka. W Nagasaki założył klasztor i Małe Seminarium Duchowne. W planach miał jeszcze misje ewangelizacyjne w Indiach, chciał wybudować lotnisko w Niepokalanowie, ale nie zdążył… W Oświęcimiu w heroiczny sposób zdecydował się oddać życie w zamian za życie ojca rodziny - Franciszka Gajowniczka. 

Film powstaje ze środków społecznych. Koszt jego realizacji to ok. 700 tys. zł. Osoby, które chciałyby wesprzeć dzieło mogą więcej szczegółów znaleźć na stronie Fundacji Filmowej imienia św. Maksymiliana Kolbe: www.kolbe.org.pl.

Wywiad z reżyserem filmu Michałem Kondratem można będzie przeczytać w warszawskiej edycji 34. numeru "Gościa Niedzielnego".