Przypadek to "ksywka" Ducha Świętego

Joanna Jureczko-Wilk

publikacja 09.12.2015 00:27

Dziennikarka Dorota Łosiewicz o Anielce i piętnastu innych cudach.

Na promocji obecni byli bohaterowie książki. Na zdjęciu: Katarzyna i Mariusz z małą Tereską Na promocji obecni byli bohaterowie książki. Na zdjęciu: Katarzyna i Mariusz z małą Tereską
Joanna Jureczko-Wilk /Foto Gość

Olivka jest rezolutną, inteligentną sześciolatką i chodzi do podstawówki. W lot zapamiętuje wierszyki i lubi śpiewać. Neurolodzy, którzy ją badają nie mogą uwierzyć, patrząc w jej dokumentację medyczną. Z badań bowiem wynika, że na skutek niecałkowitego wykształcenia się mózgu, dziewczynka powinna mieć oczopląs, być "warzywkiem", a w najlepszym razie siedzieć na wózku. Rzeczywistość wesołej, rozbieganej Olivki ma się nijak do medycznego obrazu. Badania swoje, a dziewczynka rośnie i prawidłowo się rozwija. Chociaż ze względu na olbrzymie wady, zauważone już w okresie płodowym, lekarze mówili o niej "to" i zalecali aborcję.

- Jesteśmy przekonani, że ten cud wymodliliśmy na Jasnej Górze. Prosiło o niego bardzo dużo osób. Każdego dnia dziękujemy Bogu za córkę - mówi Barbara, której niezwykłą historię opisała w najnowszej książce dziennikarka tygodnika "wSieci" Dorota Łosiewicz.

"Cuda nasze powszednie" to historie piętnastu osób, w których życie w pewnym momencie wyraźnie i  radykalnie wkroczył Bóg - ze swoją mocą, uzdrowieniem fizycznym, pokojem...  To książka o Bożej miłości, pośrednictwie świętych i pełnym zaufaniu człowieka. Świadectwa, które po prostu zapierają dech, uczą pokory i wdzięczności wobec Stwórcy. 

Jedną z jej bohaterek jest Stasia, której ze względu na chorobę serca, lekarze już co najmniej pięć razy przepowiadali rychłą śmierć, a ona żyje pół wieku, została matką i ma się dobrze. W książce jest też opowieść o córeczce Eli, która została uznana za martwy płód. Matka zwlekała z zabiegiem usunięcia z macicy obumarłego ciałka, gorąco się modliła i została wysłuchana. W czerwcu tego roku jej 24-letnia córka Magdalena wyszła za mąż. Swoim doświadczeniem pojednania w małżeństwie dzielą się z czytelnikami Katarzyna i Mariusz, teraz sami pomagający innym w małżeńskich problemach. Po siedemnastu latach starań i modlitw dziecka doczekali się Ania i Robert, chociaż jak stwierdził zaskoczony lekarz "to nie miało prawa się zdarzyć".

- To nie są cuda potwierdzone przez jakiekolwiek komisje, jednak moi bohaterowie mają absolutne przekonanie o Bożej interwencji w ich życiu. Czasami nie liczyli na nią, ale po prostu całkowicie zaufali - mówiła autorka Dorota Łosiewicz, podczas promocji książki 8 grudnia w Domu Pielgrzyma "Amicus". Ona sama również doświadczyła niezwykłej Bożej pomocy, będąc w ciąży pozamacicznej, a następnie walcząc o życie ciężko chorego noworodka. Teraz o cudzie małej Anielki opowiada ze łzami w oczach i szczerze przyznaje: - Brakuje mi słów do opisania tego, co się wydarzyło.

W książce znajdziemy również jej świadectwo.

- Moi bohaterowie zgodzili się opowiedzieć, co ich spotkało, bo czują dług wdzięczności wobec Boga i swoim świadectwem chcą go spłacić. Chcą pokazać innym na własnym przykładzie, że w życiu nie ma przypadków - podkreśla Łosiewicz. - Ktoś kiedyś powiedział, że przypadek jest "ksywką" Ducha Świętego. Tylko ludzie wierzący mogą to dostrzec. 

Opowieści bohaterów opatrzone są zdjęciami Marty Dzbeńskiej-Karpińskiej, autorki projektu "Matki mężne czy szalone" - o kobietach, które wbrew zdrowemu rozsądkowi i zaleceniom lekarzy, zaszły w ciążę i urodziły dzieci.

 - Kiedy jeździłyśmy z Dorotą do domów naszych bohaterów, okazało się, że są oni zwyczajnymi, niezwykle ciepłymi, życzliwymi ludźmi - mówiła Marta. -  Są wśród nich bezrobotni, emeryci, renciści, dziennikarze, wizażystka, położna... Tym, co ich łączy są wiara i modlitwa. W większości przypadków mieliśmy do czynienia najpierw z nawróceniem, a potem dopiero z cudem, który umacniał wiarę. Jestem przekonana, że takie niepojęte Boże interwencje zdarzają się cały czas, ale pozostają ukryte w czterech ścianach, poza okiem kamer. Szkoda, bo żyjemy w czasach, które potrzebują świadectw i świadków.

Jak podkreślił we wstępie do publikacji ks. dr Bogusław Wolański, należy jednak pamiętać, że cuda są łaską i nie możemy od nich uzależniać naszej wiary. Dlatego też Dorota Łosiewicz kończy książkę wierszem ks. Jana Twardowskiego "Żaden anioł nie pomógł", w którym czytamy: "wierzyć to znaczy ufać, kiedy cudów nie ma".

Książka "Cuda nasze powszednie" ukazała się nakładem The Facto.