Zwolnili wesołego kierowcę

Tomasz Gołąb

publikacja 02.01.2016 21:44

Już nie będzie rozśmieszał warszawskich pasażerów? Robert Chilmończyk stracił pracę.

Zwolnili wesołego kierowcę Robert Chilmończyk, najweselszy warszawski kierowca autobusów szuka pracy Tomasz Gołąb /Foto Gość

Kierował warszawskim autobusami od trzech lat. Zasłynął dialogami, które nieustannie prowadzi z pasażerami.

– Ledwo panią dogoniłem –  Robert Chilmończyk witał w drzwiach autobusu dziewczynę, po tym jak ostatnie sto metrów do przystanku jechał prawie równo z nią. Uśmiechnęła się tylko, nie mogąc złapać tchu. Była prawie pewna, że nie zdąży. – Czemu miałbym nie zaczekać? Te 30 sekund dłużej mnie nie zbawi, ale kogoś innego może – mówi  najweselszy kierowca w Warszawie. Ktoś, kto choć raz jechał z nim na Woli, Bielanach czy ostatnio na Pradze, długo nie przestaje się śmiać.

Ale teraz jemu nie jest do śmiechu.„Szczęśliwego zdrowego i fajnego Nowego Roku życzę wszystkim moim znajomym i pasażerom. Ja spędzę jego początek na szukaniu pracy w bardziej przyjaznej firmie” – napisał Wesoły Kierowca na fanpage’u, który polubiło już kilkadziesiąt tysięcy osób. To dla nich publikuje regularnie trasy, na których można go spotkać w danym miesiącu. Zagaduje podróżnych: „Witamy na pokładzie Boeinga 156. Zaraz podamy chipsy, paluszki i piwo. Pan w zielonej kurtce co sobie życzy?”. Albo: „Coście tacy smutni, jakbyście do pracy jechali?”.

Kiedy rok temu założył profil na Facebooku, jeden z pierwszych wpisów zamieścił jakiś mężczyzna, który dziękował za to, że Robert Chilmończyk przez okno autobusu pokazał jego żonie tabliczkę z napisem: „Uśmiechnij się”. Dobry nastrój udziela się bowiem nie tylko pasażerom, ale także ich rodzinom i przyjaciołom, kiedy opowiadają o tym, jakim jechali autobusem. – Wszyscy są czy muszę liczyć? – pyta przez mikrofon zaskoczonych pasażerów, ruszając na Pragę. – Witam wszystkich, proszę się rozgościć, chętnie podwiozę do domu – zagaduje, wjeżdżając w Al. Solidarności.

Na pętli żartował z młodej kobiety, która paliła papierosa. – Ale pani wie, że palaczy tą linią nie wozimy? – zapytał. – Ale to ostatni, już jutro rzucam – zarzeka się niespeszona. Po ruszeniu kierowca przez głośniki ciągnie wątek: – Niektórzy z naszych pasażerów mają cudowny uśmiech, mimo palenia. Trzymam panią za słowo z tym rzucaniem – mówi przed pierwszym przystankiem. – A oto kolejna grupka miejscowej młodzieży do zabrania, witam serdecznie. Wysiadającym dziękujemy za wspólną podróż, dobrego wieczoru.

– Dobro zawsze powraca, choć dla mnie największą nagrodą jest uśmiech tych, których wożę. Ludziom i tak jest ciężko – mówi radosny kierowca. – Każdy przecież dźwiga jakiś krzyż. A optymizm pomaga w najtrudniejszych chwilach. I zaraża innych – dodaje Robert Chilmończyk.

Większość pasażerów jest pod wrażeniem. Bo jeszcze żaden kierowca autobusu nie witał ich, gdy wsiadali na przystanku: „Witamy na pokładzie Boeinga 156. Zaraz podamy chipsy, paluszki i piwo. Pan w zielonej kurtce co sobie życzy?”. Albo: „Coście tacy smutni, jakbyście do pracy jechali?”. Któregoś razu wiózł młodzież jadącą na imprezę. Autobus prawie pusty, więc zachęcił, żeby sobie potańczyli na środku. Puścił muzykę. Dwa razy powtarzać nie musiał. Innym razem rozdawał ciasto domowe. Zdarza się, że to jemu ktoś zostawia cukierki lub owoce. Ktoś częstował nawet pizzą.

Kto teraz zatrudni zwolnionego przez ITS Michalczewski Wesołego Kierowcę?