O znakach od św. Maksymiliana i życiu na maksa opowiada Marcin Kwaśny.
– Wierzący wydawali mi się śmieszni i słabi. Kryzys, który przeżyłem, był dla mnie błogosławieństwem – mówi aktor.
Sylwester Ciszek
Joanna Jureczko-Wilk: Otwarcie mówisz o swoim nawróceniu, wierze w Boga… W środowisku mówią o Tobie aktor kościółkowy?
Marcin Kwaśny: Nie słyszałem. A nawet gdyby tak mówiono, to tym się nie przyjmuję. Mam podobać się Bogu, nie ludziom. Ze swojej religii jestem dumny i kiedy ludzie pytają mnie, skąd mam w sobie taką radość i siłę, szczerze odpowiadam, że z góry.
Dostępne jest 4% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.