Nie wystarczy przeżyć do jutra

Tomasz Gołąb

|

Gość Warszawski 04/2017

publikacja 26.01.2017 00:00

Wkrótce na tyłach kościoła przy ul. Miodowej ruszy budowa nowej jadłodajni. Po 25 latach będzie można ugotować zupę dla bezdomnych w godnych warunkach. Ale nie tylko.

Kapucyńska kuchnia już dawno okazała się zbyt mała,  by zaspokoić potrzeby wszystkich bezdomnych. Kapucyńska kuchnia już dawno okazała się zbyt mała, by zaspokoić potrzeby wszystkich bezdomnych.
Edyta Foryś

Marchewki 10 kg, pietruszki – siedem kilo. 30 kg kwaszonej kapusty, do tego sześć, siedem wiader ziemniaków, trochę kiełbasy i kapuśniak prawie gotowy. – Zaczynamy o 7.30, tak żeby o 11.30 pierwsza grupa bezdomnych mogła usiąść do gorącej zupy. Dziś mamy kilkanaście skrzynek chleba, nikt głodny stąd nie wyjdzie – cieszy się Justyna, nauczycielka języka polskiego z podstawówki sióstr felicjanek. Razem z ośmioma innymi osobami od rana pichci 300 litrów kapuśniaku. – Kiedy zaczęłam pomagać tu bezdomnym sześć lat temu, uderzyło mnie, że po przerwie wakacyjnej przestałam widywać co najmniej kilku z nich. Co się stało z Piotrkiem, Stasiem, Mirkiem, wolę się nie domyślać – mówi, zabierając się za obieranie marchewki. Około stu osób już czeka przed kościołem na Miodowej. Tym samym, w którym złożono serce Jana III Sobieskiego. Od lat służy też najuboższym Warszawy, w tym bezdomnym, którymi opiekują się kapucyni, wspierani przez licznych wolontariuszy.

Dostępne jest 25% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.