Z przymrużeniem oka

Hanna Karolak

|

Gość Warszawski 19/2017

publikacja 11.05.2017 00:00

Najbardziej niebezpieczną bombę najlepiej rozbroić śmiechem. To morał spektaklu „Klatka dla ptaków”.

▲	Mieszkańcy „Klatki” wpadli we własne sidła.  ▲ Mieszkańcy „Klatki” wpadli we własne sidła. 
Andrzej Karolak /Foto Gość  

Od czego zacząć? Może od końca. Młoda aktorka mówi w finale: aktor nie może dokonywać wyboru, w czym gra. Rola jest mu zawsze narzucona. Więc może to jest ta klatka dla ptaków, w której zamknięty jest wykonawca, interpretując zgodnie z wolą reżysera swoją postać?

Dostępne jest 14% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.