Wieże wpisane w Muranów. Niezwykła monografia kościoła św. Augustyna w Warszawie

Joanna Jureczko-Wilk Joanna Jureczko-Wilk

publikacja 01.12.2022 11:37

Varsavianista pisze o dzielnicy i kościele, który ma hrabiowskie pochodzenie, trudne lata wojen za sobą, ocalenie pośród gruzów getta i cud, który przyszedł w czasach PRL-owskiej walki z Kościołem.

Wojciech A. Szota ze szczególną starannością opisał dzieje kościoła i dzielnicy Wojciech A. Szota ze szczególną starannością opisał dzieje kościoła i dzielnicy
Dorota Szota

Na najsłynniejszym zdjęciu kościoła św. Augustyna z czasów II wojny światowej ocalała budowla stoi pośrodku morza gruzów. Znak Opatrzności, prawdziwy cud - mówiono wtedy, bo świątynia, choć była podpalana, bombardowana, ostrzelana, wojnę przetrwała. I w jej historii był to cud niejedyny.

To zdjęcie oraz współczesne znalazło się na okładce blisko 400-stronicowej monografii „Serce Muranowa. Odzyskane dzieje kościoła św. Augustyna na Nowolipkach”.  - Na Muranowie mieszkam od urodzenia. Kościelne wieże św. Augustyna widzę z okna. Zawsze mnie intrygowały, były jakimś wyznacznikiem, kompasem - mówi Wojciech Andrzej Szota, historyk sztuki, miłośnik historii Warszawy i autor monografii, której wydawcą jest parafia.

Materiały do niej zbierał od lat 90. XX w. Nie było to łatwe, bo większość została zniszczona w czasie II wojny światowej. Kwerenda archiwów, przegląd prasy, parafialnych kronik, dotarcie do świadków pozwoliły zaskakująco szczegółowo nakreślić historię muranowskiej świątyni i bogato ją zilustrować.

Historia tego miejsca zaczyna się dokładnie 400 lat temu, kiedy siostry brygidki osiadły w Warszawie i rozbudowały swoje włości, nazywając je Nowolipkami. Wtedy na tych terenach Jan Łuba uprawiał ogrodnicze nowinki, czyli ziemniaki, które król August II kazał sobie dostarczać w wersji smażonej do każdego obiadu.

Solidnie wybudowana świątynia stanęła na tym miejscu dopiero w 1896 r. i od razu zdobyła tytuł najwyższego budynku w Warszawie. Ufundowali ją urzędnik Józef Mikucki i właścicielka Wilanowa hrabina Aleksandra Potocka, która na budowę nie szczędziła grosza. A jak przeczytać można w książce, początkowo kościół zyskał wezwanie od pewnego Augusta, wcale nie świętego.

Na jej wieże patrzył mieszkający nieopodal ks. Ignacy Skorupka, bohaterski kapelan poległy w Bitwie Warszawskiej i Janusz Korczak, który w znajdującym się na terenie kościelnym Zakładzie św. Stanisława Kostki, opiekował się dziećmi z sierocińca.

Spoglądał na nie także ks. Piotr Pawlukiewicz, mieszkaniec Nowolipek, który prymicyjną Mszę św. po święceniach kapłańskich odprawiał właśnie w kościele św. Augustyna. Wcześniej jako kleryk, wraz z bratem postanowił odgruzować przykościelną studnię, która w 1939 r. zaopatrywała w wodę okolicznych mieszkańców, a która w czasie wojny została zasypana. Zamiast wody znalazł inne „skarby”, o których można przeczytać w książce Wojciecha Szota.

Najtragiczniejsze dzieje świątynia przeszła w czasie drugiej wojny światowej, kiedy była podpalana, bombardowana przez Niemców i sowietów, używana jako magazyn sprzętów zrabowanych Żydom osadzonym w getcie, gdy na jej wieży Niemcy urządzili gniazdo strzelnicze, a powstańcy z batalionu „Zośka” zestrzelili je zdobycznym czołgiem „Pantera”. Do teraz wewnątrz wieży zachowały się ślady walk.

- Na jednym ze zdjęć widać, jak Niemcy otwierają ogień w kierunku Starówki. W tym miejscu stoi teraz warzywniak, w którym robię zakupy. Po tej dzielnicy trzeba chodzić ze świadomością, że każda pięść ziemi przesycona jest krwią poległych – mówi autor biografii.

Na zdjęciu Tadeusza Rolke z października 1959 r. widać ludzi z zadartymi w górę głowami i rozdziawionymi ze zdziwienia ustami. To zdjęcie cudownego objawienia Matki Bożej na wieży kościoła na Nowolipkach reporter zrobił na zamówienie prestiżowego tygodnika Paris Match. Do Paryża fotografia jednak nie dotarła, bo zablokowała ją „Stolica” - rodzima redakcja Rolkego.

Komunistyczne władze bały się tłumów gromadzących się przed kościołem, na wieży którego wielu widziało świetlistą postać Maryi w diademie z gwiazd. Mówiły o „fosforyzującej patynie blachy”, próbowały wykpić ciemnotę ludu. „Franuś, podaj blachie, zrobiem cud!” – drwił satyryczny rysunek w „Walce Młodych” – tygodniku ZSMP.

Nie pomogło wielokrotne zamalowywanie złotej kuli czarną farbą i zakaz wstępu na wieżę, bo wielu, nawet milicjantów, Maryję widziało i się nawróciło. Ksiądz prałat Walenty Królak, który jest proboszczem parafii od 30 lat zebrał grubą teczkę świadectw z tego czasu. Paradoksalnie doskonale zjawisko opisali też funkcjonariusze PRL-owscy, którzy z nim walczyli.

W 1996 r. ks. Królak doprowadził do pierwotnego stanu złotą kulę na wieży, a w 2009 r. w kościele zawisła tablica upamiętniająca  wydarzenia z lat 50. Staraniem proboszcza w ostatnich kilkudziesięciu latach kościół wypiękniał, przeprowadzono wiele prac konserwatorskich i odtworzeniowych. Jego zabytki i architekturę szczegółowo opisuje monografia, którą z przyjemnością przeczytają nie tylko varsavianiści i parafianie św. Augustyna.