O tym, jak przyjaźń z Matką Czacką kształtowała świętość kard. Stefana Wyszyńskiego, opowiada ks. dr. Andrzej Gałka, rektor kościoła św. Marcina, sędzia w procesie beatyfikacyjnym Prymasa Tysiąclecia i duszpasterz niewidomych.
Dla kard. Wyszyńskiego Laski stały się domem, w którym zawsze mógł szukać oparcia i chwili wytchnienia.
Laski zawsze były oazą dla poszukujących Boga. Chodząc po tych ścieżkach z ks. Korniłowiczem, przyszły Prymas Tysiąclecia uczył się, co znaczy być księdzem. Wracał do Lasek wiele razy, gdy tylko czas mu na to pozwolił. Po śmierci księdza Korniłowicza stał przy matce założycielce, niewidomej franciszkance, i do końca jej życia był dla niej pomocą. Jak ważna była dla niego Matka, pokazał czas jej choroby, zwłaszcza ostatnie tygodnie jej życia. 4 maja 1961 r. przyjechał specjalnie do Lasek, aby odprawić Mszę św. w jej intencji i udzielić jej odpustu zupełnego na godzinę śmierci. Przyjechał też 12 maja, gdy właściwie rozpoczęła się agonia. W drodze do Gniezna, 14 maja, zatrzymał się w Laskach, aby modlić się przy nieprzytomnej matce i udzielić jej swego błogosławieństwa. O jej śmierci prymas dowiedział się w Gnieźnie. Po powrocie do Warszawy, 18 maja 1961 r. wieczorem przyjechał do Lasek, aby modlić przy otwartej trumnie Matki Czackiej. Następnego dnia wziął udział w jej pogrzebie, wygłaszając wzruszającą mowę, zatytułowaną: „Przedziwny jest Bóg w świętych swoich!”.
„Ja się nigdy nie modlę za Matkę Czacką, ja się tylko modlę do niej” – mówił Prymas Tysiąclecia. Czy założycielka dzieła Lasek też widziała w kardynale Wyszyńskim świętość?
Bez wątpienia. Świadczy o tym choćby fakt, że powierzyła mu nie tylko kapelanię szpitalika i zakładu dla niewidomych, ale także to, że poprosiła go o pomoc przy redagowaniu konstytucji zgromadzenia. Ufała mu, choć czasem różnili się w sądach. Wiemy, że gdy wymagało tego dobro dusz, dobro człowieka, Kościoła i narodu, ksiądz prymas potrafił być surowy, być znakiem sprzeciwu. Tego też się uczył od niej. Współpraca między nimi była niezwykła. Bóg złączył tych dwoje ludzi, którzy potrafili się szlachetnie różnić i mimo to przez nich dokonywał wielkich rzeczy. Po ludzku niemożliwych: chorowity kleryk przeprowadził Polskę przez „Czerwone Morze” komunizmu, doczekawszy się przydomku Prymasa Tysiąclecia, a ociemniała kobieta powołała unikalne w skali świata dzieło, służące niewidomym na ciele i duszy. A teraz razem wyniesieni do chwały ołtarzy.