Jak baba z chłopem ludzi zapraszali

Agata Ślusarczyk

|

Gość Warszawski 35/2012

publikacja 30.08.2012 00:30

– Pogoda będzie. Tylko nie wiadomo, czy słoneczna, czy deszczowa – prognozował dzień przed świętem plonów ks. Bogusław Pomarański, proboszcz parafii św. Doroty DM w Zawadach.

Ozdobny  kielich,  studnia czy serce to tylko niektóre pomysły na tegoroczne wieńce przygotowane przez parafian z Zawad Ozdobny kielich, studnia czy serce to tylko niektóre pomysły na tegoroczne wieńce przygotowane przez parafian z Zawad
Agata Ślusarczyk

We wsi położonej ok. 40  km od Warszawy w sochaczewską stronę leje od samiuśkiego rana. Mokną ławy, przy których mieli biesiadować parafianie, mokną garkuchnia z grochówką i grill. Kapie też z ogromnych słomianych kukieł, które sterczą przy zawadzkiej drodze.

Słomiane zaproszenie

Babę i chłopa zrobionych ze słomianych bali Jarosław Dobrzyński gdzieś na trasie wypatrzył. Z zawodu kierowca, to wszystkie cuda zza samochodowej szyby dojrzy. Razem z bratem się zawziął i przed kościołem, przy drodze, zrolowaną słomę w ludzkie kształty poukładał. Chłopu okazały strój sprawił, a babie fartuch w biedronki. Cyrk był przez tydzień. – Kobity piszczały, bo chłopy nie chcieli auta zatrzymać. Przez otwarte okno zdjęcia robiły. O mało jakiej stłuczki nie było – relacjonuje sąsiadka, która przez płot fotograficzne zapędy widziała. Cała okolica wiedziała przez to, że w parafii w Zawadach dożynki szykują. Pogoda od pana Kreta Barbara Kacprzak kłosy zbierała już w czerwcu – bo młode łatwiej zwinnym rękom gospodyń się poddają. Uplotła je na kształt serca. W półtora dnia, bo i rąk do pracy było wiele. Samej zajęłoby jej trzy dni. Zresztą nie o to chodzi, by dożynkowe wieńce w pojedynkę robić. – Jezusowe Serce koleżanka wypatrzyła w książeczce do nabożeństwa. Mąż wyspawał metalowy szkielet, a sąsiedzi pomagali je dekorować – mówi. W tym roku wieńców było 11 na 12-wioskową parafię. Ziemiańskie dzieła sztuki – w kształcie wozu, krzesła, kosza, a nawet studni – przed Sumą stanęły przed kościołem. Za nimi dumni mieszkańcy. Bo żeby półtorametrową Częstochowską Matkę Bożą z różnokolorowych ziarenek ułożyć, trzeba mieć artystyczny spryt. Był także i ogromny kielich z Nowych Gnatowic. Rok temu mieszkańcy „dożynkowy kwiatek” zamówili, w tym zrobili go sami. – Wcześniej ludzie pomysłu nie podchwycili – tłumaczy Krzysztof Dobrzyński z Nowych Gnatowic. Bo i dożynkowa tradycja w parafii jest nowa. W zasadzie staro-nowa, bo jeszcze 3 lata temu, za poprzedniego proboszcza, wieniec co roku jedna wieś przygotowywała. – Dawniej wiele było modlitw o pogodę na żniwa. Teraz wszyscy na potęgę prognozę pogody oglądają. A za pogodę nie odpowiada pan Kret, tylko Pan Bóg. Trzeba na nowo odbudować w ludziach tę świadomość – uważa obecny proboszcz.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.