Gorzki toast

Hanna Karolak

|

Gość Warszawski 35/2012

publikacja 30.08.2012 00:30

Białoruskie opozycjonistki mają głos. Na Scenie Kameralnej opowiadają o wysokiej cenie, jaką musiały zapłacić za walkę z totalitaryzmem.

Prześladowania, więzienie i samotność. Sześć kobiet i ta sama historia – walki o polityczną wolność Prześladowania, więzienie i samotność. Sześć kobiet i ta sama historia – walki o polityczną wolność
Archiwum Teatru Polskiego

Gdy w czerwcu tego roku na Scenie Kameralnej Teatru Polskiego odbyła się premiera „Czasu kobiet”, okazało się, że tak naprawdę o życiu naszych sąsiadów niewiele wiemy. Skąpe wiadomości telewizyjne nie pozwalają ani zrozumieć losu białoruskiej społeczności, żyjącej w systemie totalitarnym, ani tym bardziej wczuć się w niego. A przecież tak niedawno podobne przeżycia były i naszym udziałem. Na scenie pojawia się sześć atrakcyjnych kobiet, które w sylwestrowy wieczór łączą się za pomocą Skype’a z najbliższymi, by wznieść szampanem wirtualny toast. Nietrudno się domyślić, że zostały zmuszone do politycznej emigracji, a ich bliscy, skazani na rozłąkę, pozostali na Białorusi. Szampański nastrój szybko mija. Ożywają wspomnienia o tych, do których nie da się już zadzwonić. Pojawiają się twarze porwanych, skrytobójczo zamordowanych, mężów, ojców, braci. Przypominają się twarze oprawców, których wymyślne tortury w białoruskich więzieniach zapadły w pamięć na zawsze. W tonie na pozór swobodnym sześć kobiet zaczyna snuć wspomnienia. Swobodnym, bo muszą być dzielne, bo to na nich spoczywa ciężar wychowania dzieci, samotnej walki o pozory normalności.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.