Pocztówkowy szał

Piotr Otrębski

publikacja 01.10.2012 14:39

– Po Berlinie tramwaje elektryczne jeżdżą od 1881 roku. Wam, Polaki, dojście do tego zajęło trochę więcej czasu – grzmiał mężczyzna w płaszczu.

 

Ul. Marszałkowska   Ul. Marszałkowska
Na tej pocztówce dorysowano wagon tramwaju elektrycznego. Zdjęcie wykonano w 1905 r.
Reprodukcja: Piotr Otrębski
- Chyba coś się panu pomyliło Herr Rudnicki – odezwał się od progu mężczyzna w czarnym skórzanym płaszczu. Jego drobna, by nie rzec nikczemna, postura kontrastowała z tembrem głosu. W prawym ręku człowiek ów trzymał kapelusz, w lewym aktówkę. Rudnicki podniósł się zza biurka i niezgrabnie ukłonił.

- Za ruska mogliście sobie przesyłać pozdrowienia nawet na fotografiach ulic zawalonych gnojem. Teraz, Rudnicki, Warszawa jest niemiecka. Niemiecka! Pamiętajcie o tym – grzmiał mężczyzna w płaszczu. – Po Berlinie tramwaje elektryczne jeżdżą od 1881 roku. Wam, Polaki, dojście do tego zajęło trochę więcej czasu, ale do diabła! Doczekaliście się! Brawo! Od ośmiu lat kobyły po szynach już nie człapią! Jeździcie jak berlińczycy, wagonami z Rzeszy[1] – kontynuował swoją tyradę, nie przekraczając progu ciasnego biura człowiek z germańskim akcentem – Wytłumaczcie Herr Rudnicki, dlaczego cofacie swoje miasto w rozwoju? Trwa wojna! Wojna na każdym polu! Ani kroku wstecz! Rozumiemy się?

- Tak jest – wykrztusił wydawca kart pocztowych.

Człowiek w płaszczu wreszcie zbliżył się do biurka. Odłożył aktówkę, sięgnął do kieszeni, z której wyjął pomiętą pocztówkę.

- Z którego roku to zdjęcie?

– Z 1905 proszę pana.

- Macie ołówek, macie odpowiedniego człowieka, zamiast tego szajsu ze szkapami chcę tu widzieć wagon elektryczny. Taki, jaki jeździ po tym przeklętym mieście. Es muss erschaffen werden![2]

- Czy nie lepiej wykonać nowe zdjęcie? – odważył się zapytać Rudnicki.

– Powiedziałem, co macie zrobić – autorytarnie odrzekł przybysz.

- Wagon możemy narysować, ale co z linią napowietrzną Bella[3]? Nie wymażę jej ze zdjęcia.

- Nie ma potrzeby. Najważniejszy jest tramwaj. Za nowocześni też być nie możecie. Spodziewajcie się mnie jutro, popołudniu. Żegnam.

Ulica Marszałkowska   Ulica Marszałkowska
Zdjęcie podkolorowane, ale z zachowanym oryginalnym tramwajem konnym
Reprodukcja: Piotr Otrębski
Za człowiekiem w skórzanym płaszczu zatrzasnęły się drzwi. Rudnicki wpatrywał się w fotografię sprzed jedenastu lat. Ulica Marszałkowska w okolicy Wilczej i wytyczonej pod koniec XIX wieku Sadowej (ks. Skorupki) prawie nie zmieniła się. Po wschodniej stronie pyszniły się kamienice, którym architekci chcieli nadać styl narodowy, a raczej pseudonarodowy, wiślano-bałtycki. Namnożyło się w Warszawie na przełomie stuleci takich neogotyckich „zameczków”. W klamrę bliźniaczych domów utrzymanych w tym duchu ujęty został wylot ulicy Sadowej. Pod numerem 72 w roku 1898 powstał dom Matiasa Taubenhausa, projektu Edwarda Goldberga (istnieje do dziś; w miejscu domu bliźniaczego stoi budynek powojenny). Od początku jego mieszkańcami zostali zamożni kupcy.

Jest jeszcze trzeci „neogotyk”, ten z akcentami renesansowymi, dom pod numerem 66 (kompletnie oszpecony istnieje do dziś). Rudnicki zna tę kamienicę dobrze. Bywał tam u pewnej damy. Nosił kwiaty, czekoladki od Fuscha i biżuterię z Kercelaka[4]. Dama brała chętnie, ale darczyńcy nie pokochała.

 – Pretensjonalny, wydumany – zżyma się Rudnicki za wszelką cenę próbując znienawidzić dom z pocztówki. Krytyki totalnej nie dopuszcza. Zagłuszone i stłamszone superego podszeptuje, że budynek jest przecież wspaniały. Na pierwszym planie narożny wykusz zwieńczony strzelistą wieżyczką. Rytmiczne podziały, bogata sztukateria, wszystko w bieli. Kamienicę zaprojektował Stefan Szyller. Dom należy do niejakiego Isaaka Rothberga. Kamienicznictwo to doskonały interes współczesnych kapitalistów. – Nasze ulice, wasze kamienice – konstatuje Rudnicki. Palce nerwowo przetaczają krótki ołówek. Refleksję wydawcy płoszy skowyt zza otwartego okna. Tramwaj linii 16 zatrzymał się na przystanku „Chłodna”. Za kwadrans przejedzie Marszałkowską, wpodle „neogotyków”, do pętli na placu Zbawiciela. Rudnicki pochyla się nad kartą, przykłada ostrze ołówka, z każdym ruchem ręki obiekt ze zdjęcia niknie w pomroce grafitu. Jeszcze chwila i kamienicy nie będzie…

Piotr Otrębski



[1] W 1908 roku na ulice Warszawy wyjechały pierwsze tramwaje elektryczne. Wagony były składane z części niemieckich firm: MAN, Falkenried, Carl Weyer, Siemens Schukert, Siemens-Halske.

[2] niem. To musi być zrobione

[3] Pierwszą firmą, zakładającą w Warszawie telefony był Bell. Linie telefoniczne były napowietrzne. Kable pod ziemią zaczęła kłaść w 1901 roku firma Cedergren.

[4] Największe targowisko przedwojennej Warszawy, działające w latach 1867-1944. Nazwa pochodzi od nazwiska Józefa Kercelego, dawnego właściciela gruntów, na których działało targowisko. Pamiątką po targowisku jest nazwa ronda Kercelak.