Triumf nagości

Hanna Karolak

|

Gość Warszawski 44/2012

publikacja 31.10.2012 00:00

Dobrze się stało, że „Operetkę” wziął na warsztat Wojciech Kościelniak. Trud tworzenia tego dramatu niekiedy Gombrowicza przerastał.

– „Operetka” to opowieść o niezmienności świata. Jedna maska zastępuje drugą – mówi o spektaklu reżyser Wojciech Kościelniak – „Operetka” to opowieść o niezmienności świata. Jedna maska zastępuje drugą – mówi o spektaklu reżyser Wojciech Kościelniak
Andrzej Karolak

Przez piętnaście lat Witold Gombrowicz „użerał się” ze swoim ostatnim utworem scenicznym, „Operetką.” Chciał tym tekstem wyrazić głębokie rozczarowanie rozwojem cywilizacji, protest wobec zniewolenia formą, od której nie ma ucieczki, choćbyśmy zakładali wciąż nowe maski i wszczynali kolejne rewolucje. Niektórzy krytycy widzą w „Operetce” związki z „Nie-Boską komedią”, tymczasem porównałabym ją raczej do „Szewców”. W oparach absurdu i groteski, zarówno Witkacy, jak i Gombrowicz wyrażali swoje lęki najzupełniej serio. Zważywszy, że Gombrowicz to przesłanie chciał ubrać w formę operetki, trud tworzenia niekiedy go przerastał. Dobrze się stało, że „Operetkę” wziął na warsztat Wojciech Kościelniak. Na bal w zamku Himalaj przybywa mistrz mody Fior (Anna Czartoryska).

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.