Wiara na manowcach?

Tomasz Gołąb

|

Gość Warszawski 48/2012

publikacja 29.11.2012 00:00

Wypchany koń z wbitą w bok tabliczką z napisem INRI podobno nie jest kontrowersyjny. Bo nie wszyscy wiedzą, co skrót z krzyża Chrystusa oznacza.

Autor mimo zaledwie 52 lat już ogłosił przejście na emeryturę. Czy dlatego pokazuje siebie na łożu śmierci? Autor mimo zaledwie 52 lat już ogłosił przejście na emeryturę. Czy dlatego pokazuje siebie na łożu śmierci?
Tomasz Gołąb

Sztuka może być tylko dobra albo zła – słyszę od Justyny Wesołowskiej, kurator wystawy Maurizio Cattelana. Dwa lata starała się, żeby prace Włocha, ikony sztuki nowoczesnej, które pokazują największe galerie świata, trafiły znowu do Warszawy. Znowu, bo poprzednia wystawa, na której pokazano rzeźbę „Dziewiąta godzina”, wyjeżdżała z Polski w atmosferze skandalu. Głównie za sprawą Witolda Tomczaka, polityka Ligi Polskich Rodzin, który w 2000 r. uwolnił rzeźbę papieża Jana Pawła II, przygniecionego meteorytem, uszkadzając pracę.

Hitler o twarzy dziecka

Tym razem Cattelan znowu szokuje, choć niektórzy twierdzą, że tylko demaskuje to, co siedzi w każdym z nas. Dlatego HIM, jedyny eksponat pokazywany poza Centrum Sztuki Współczesnej – na ulicy Próżnej 14, ma dwie twarze, które wyglądają inaczej, zależnie od pory dnia. Raz jest niewinnym dzieckiem, raz Adolfem Hitlerem, pokazanym w klęczącej pozie, ze złożonymi do modlitwy dłońmi. „Każdy z nas był niegdyś kruchym niewinnym i bezbronnym dzieckiem. W spustoszonej przez kataklizmy XX wieku Warszawie prace Maurizio Cattelana nabierają szczególnego wymiaru – stają się artystycznym komentarzem dla katolickiego credo: co to właściwie znaczy miłować swoich wrogów? Co znaczy odpuszczać winy naszym winowajcom?” – czytamy w przewodniku po wystawie. Umieszczona w centrum dawnego getta warszawskiego rzeźba ma oddziaływać jeszcze silniej.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.