Tu się nie pyta: „A wy kiedy”?

publikacja 14.01.2013 16:50

W Duszpasterstwie Niepłodnych Małżeństw łzy nikogo nie dziwią. Tak samo jak bunt przeciw Bogu, obwinianie siebie nawzajem i obsesyjne pragnienie potomstwa.

Tu się nie pyta: „A wy kiedy”? Na jubileuszowe spotkanie część małżeństw zabrała ze sobą swoje pociechy. Katarzyna i Tomasz Jarosz przyprowadzili adoptowanego Michałka Agata Ślusarczyk/GN

Kiedy nie pomogli lekarze, litanie, „mocni” orędownicy, Katarzyna i Tomasz Jarosz zamówili Mszę św. Nie tylko w swojej intencji, ale w intencji wszystkich małżeństw, które tak jak oni miały problem z poczęciem dziecka. Eucharystia się odbyła. Po niej następna i kolejna. Aż stała się regularną praktyką, tworząc w parafii Matki Bożej z Lourdes na Pradze pierwsze w Polsce Duszpasterstwo Niepłodnych Małżeństw.

Msze św. dla par nie mogących spełnić się jako rodzice odbywają się w kościele przy ul. Wileńskiej o godz. 15 w II niedzielę miesiąca. Od pięciu lat. 13 stycznia duszpasterstwo obchodziło swój jubileusz. 

Msza św., kazanie o chrzcie Jezusa w Jordanie. – Bóg chce dziś mówić do Twojego ucha, że nie ma takiej rzeczy na świecie, która odebrałaby radość. Jezus chce przywrócić nam życie. Człowiek umarły to ten, który nie złożył w Bogu całej nadziei. Czy wasze serca otwarte są na życie? – mówił z ambony ks. Tomasz Nowaczek MIC, proboszcz praskiej parafii i opiekun duszpasterstwa. 

Po Eucharystii kilka małżeństw zostaje. Idą do salki na zapleczu kościoła na comiesięczne spotkanie. Herbata, ciastko, duży stół. I przyjazna atmosfera. Na kilkadziesiąt małżeństw, które należą do duszpasterstwa, na spotkania przychodzi zwykle kilka. Mają różny staż – od 5 do 15 lat. I to samo zmartwienie – nie mogą począć dziecka.

– Potomek wam się słusznie należy. Bóg sam dał małżeństwom taką obietnicę. I daleki jestem od twierdzenia, że to Boża wola. Przyczyn niepłodności szukałbym raczej poza Bogiem. Trzeba zaufać, że Stwórca wypełni swoje słowa, ale być może w sposób inny, niż my tego oczekujemy – mówi duszpasterz.

Łatwo nie jest. Ci, którzy etap buntu mają za sobą, radzą: – Napisałam list do Boga, w którym wylałam wszystkie żale. Nie mogłam zrozumieć i pogodzić się, dlaczego dotknęło to akurat mnie – mówi jedna z kobiet. Młody mąż nie wytrzymuje. – A jak radzicie sobie z poronieniem? – pyta. – Na początku myślałem, że nic wielkiego się nie stało. Teraz wiem, że w naszym małżeńskim życiu pojawiło się dziecko – mówi.

– Mnie pomogła modlitwa i duszpasterstwo, tu czuliśmy się zrozumiani. Bliscy nie zawsze potrafią pomóc – mówi adopcyjna mama. Dla niej stratą, z którą musiała się zmierzyć, był brak kontaktu z dzieckiem od samego poczęcia.

Dyskusja przy stole toczy się także na temat adopcji. – W tym roku jeszcze szerzej można omówić zagadnienia związane z zastępczym rodzicielstwem czy kwestie zagrożenia in vitro – mówi. Oprócz wsparcia w ramach duszpasterstwa odbywają się także spotkania z zaproszonymi gośćmi – etykami, specjalistami w dziedzinie leczenia niepłodności, osobami z ośrodków adopcyjnych, rodzicami, którzy zdecydowali się na adopcję. – Nikogo do niczego nie zmuszam, ale towarzyszę na tej trudnej drodze wiary – wyjaśnia ksiądz proboszcz.

Na zakończenie wspólna modlitwa i losowanie karteczek. Na każdej z nich wypisane są imiona małżonków, za których można się modlić do czasu następnego spotkania. W okolicy stołu bawią się dzieci. Rodzice zabrali je tu wyjątkowo. Niektóre są adoptowane, inne po wielu, wielu latach niespodziewanie pojawiły się w łonie swych mam. – Praktyka pokazuje, że większość par decyduje się na adopcję, ale spotykamy się tu po to, by przede wszystkim rozeznać dalszą drogę – mówi Katarzyna Jarosz, która rok temu wraz z mężem zdecydowała się zaadoptować Michałka.