Śp. kard. Józef Glemp. – Nie mogę pojąć, jak to możliwe, że jeden człowiek potrafił udźwignąć tyle obowiązków – dziwi się ks. Grzegorz Kalwarczyk, przeglądając roczniki wydawanych przez siebie „Wiadomości archidiecezjalnych warszawskich”, które dokumentowały publiczną działalność metropolity warszawskiego.
Kard. Józef Glemp umiejętnie wprowadził Kościół w Polsce w nowe tysiąclecie. Odcisnął też niezatarty ślad w historii Kościoła warszawskiego
Tomasz Gołąb
Wieloletni kanclerz kurii znał kardynała od 7 lipca 1981 roku, gdy pierwszy raz po nominacji arcybiskupiej przekroczył próg warszawskiej kurii. – Nieprzeciętna osobowość. Zawsze widziałem księdza prymasa uśmiechniętego, czasem wydawał mi się nieśmiały, ale był jednocześnie stanowczy, dotrzymujący słowa, punktualny, rozmodlony... – wymienia ks. Grzegorz Kalwarczyk.
Poświęcony ludziom. I Bogu
Pokonywał tysiące kilometrów ze swoim kierowcą, Stefanem Buczkiem. – Po Polsce zawsze podróżował samochodem. A nieraz były to podróże jednego dnia, na przykład do Szczecina, a potem na południe – mówi były kanclerz kurii warszawskiej, przypominając, że do reformy administracyjnej Kościoła w 1992 r. Józef Glemp był jednocześnie metropolitą warszawskim i gnieźnieńskim, a więc miał pod opieką niemal dwie trzecie terytorium kraju.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.