Gdy mistrz odczytuje mistrza

Hanna Karolak

publikacja 09.12.2013 16:39

"Odprawa posłów greckich" to okazja, by przypomnieć dokonania tych, którzy sami nie przypominają o sobie w mediach.

Gdy mistrz odczytuje mistrza To z ust Menelausa padają słowa o korupcji elit Andrzej Karolak

Takie skromne na pozór premiery stanowią okazję, by przypomnieć ich twórców, którzy przez lata trwali przy swoich wartościach, niezależnie od czasów i koniunktury. Do takich twórców należy Ryszard Peryt. Ale kto dziś wie, że zanim został oblatem Zgromadzenia Redemptorystów, swoje rekolekcje odbył w Lubaszowej, gdzie znajduje się nowicjat instytutu? Kto wie, że jest jedynym twórcą, który zrealizował wszystkie 24 dzieła Mozarta? Że z niezwykłą pieczołowitością przenosił na scenę teksty Jana Pawła, w tym "Tryptyk rzymski"? Że przygotował piękny program medytacyjny poświęcony naszemu papieżowi? Że w związku z jego dokonaniami pojawiają się słowa: "Sztuka", "Sacrum", "Teologia", "Metafizyka". Kolejność obojętna.

Odrębnym etapem była jego działalność opozycyjna, w konsekwencji czego był wielokrotnie internowany, a gdy zdejmowano ze sceny jego sztuki, zwrócił się z powodzeniem w stronę opery. Zaczynał pełen młodzieńczego entuzjazmu. Po ukończeniu studiów teatralnych z gronem młodych adeptów założył Puławskie Studium Teatralne, w którym udawało się realizować własny program artystyczny. Naturalnym biegiem rzeczy każdy z nich poszedł potem własną drogą, ale ten etap ukształtował na zawsze ich postawy. Wówczas Peryt związał się z Teatrem Współczesnym i jego dyrektorem Erwinem Axerem. Do dziś realizuje mało, ale zawsze wybiera dzieła znaczące, w tym najczęściej twórczość Słowackiego, Szekspira, Wyspiańskiego. Do teatru wrócił pamiętnym spektaklem w Teatrze Narodowym w 2001 roku, pamiętnym wystawieniem „Akropolis”.

Świetnym pomysłem Andrzeja Seweryna było zaproszenie Ryszarda Peryta do realizacji w Teatrze Polskim tragedii Kochanowskiego. A że Peryt nie zatracił przez lata ani poczucia humoru, ani dystansu do historii, ani umiejętności wąchania czasu, nie powstało więc dzieło muzealne, a próba konfrontacji relacji z Bogiem, losem i ojczyzną, tak niegdyś, jak i dziś. Peryt nie dopisał Kochanowskiemu ani słowa, a przecież wplótł te wszystkie wątki, którymi Kochanowski poszerzał percepcję swoich bohaterów. Jeśli słowa Kasandry włożył w usta Heleny, to po to, by pogłębić je o tragiczne doświadczenia uwikłanej przez los i wyroki bogów, której uroda stała się raczej przekleństwem niż przywilejem. A  proroctwa, cóż? Tak wczoraj, jak dziś nie stanowią, niestety, przestrogi. Więc któż, jak nie Ryszard Peryt swoim autorskim dziełem mógł potwierdzić wielkość Kochanowskiego, który z pełną świadomością napisał w Pieśni X: „Kto mi dał skrzydła, kto mię odział pióry/ i tak wysoko postawił, że z góry/ Wszystek świat widzę, a sam, jako trzeba,/ Tykam się nieba?".