Zapis utraconego życia

Hanna Karolak

|

Gość Warszawski 51-52/2013

publikacja 19.12.2013 00:15

To, co oglądamy na scenie, jest rodzajem projekcji życia utraconego, strumieniem świadomości, hipotezą.

 Pozostaje się cieszyć, że aktorka którą oglądaliśmy jedynie w filmie, po sześciu latach wraca do teatru Pozostaje się cieszyć, że aktorka którą oglądaliśmy jedynie w filmie, po sześciu latach wraca do teatru
Andrzej Karolak /GN

Dawno nie słyszałam po premierze tak rzęsistych braw, tak autentycznej reakcji, nie dzieliłam tak silnie skupienia i wzruszenia widzów, co na monodramie Sonii Bohosiewicz „Chodź ze mną do łóżka” w teatrze Polonia. I dawno tytuł nie wydał mi się tak odległy od historii, jaką dzieli się z nami bohaterka. Tekst od pierwszej do ostatniej kwestii zaskakuje. Tak jak zaskakuje profesja autora. Andrzej M. Żak jest bowiem kapitanem żeglugi morskiej. Skąd u tego morskiego wilka tak głębokie rozumienie samotności człowieka, bo przecież o samotność tu przede wszystkim chodzi? Szybko orientujemy się, że to, co oglądamy na scenie, jest rodzajem projekcji życia utraconego, zapisem strumienia świadomości. To przedstawienie, jak mówi reżyser, jest hipotezą. Wyobrażeniem, przypuszczeniem. Próbą zrozumienia, co czuje ktoś określany mianem „rośliny”. Rośliny, której – o ironio! – pozostawiono myślenie. A więc nasza bohaterka myśli, i to myśli intensywnie. Znakomicie, z rozwagą prowadzona przez reżysera rola każe się zastanawiać, co jest prawdą, co zmyśleniem. Aktorka rozmawia (Czy na pewno? Bo jak rozmawiać, gdy straciło się czucie i mowę?) z mężem, którego prosi, by więcej nie przychodził.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.