To się zdarzyło. Naprawdę

Tomasz Gołąb

publikacja 28.04.2014 16:00

Pokaz w kinie Femina obejrzało kilkudziesięciu dziennikarzy. Po projekcji "Powstania Warszawskiego" zapadła długa cisza.

To się zdarzyło. Naprawdę Niektóre ze scen są drastyczne: raczej nie dla widzów poniżej 12. roku życia Tomasz Gołąb /GN

- Oglądałem ten film, na różnych etapach montażu, już kilkadziesiąt razy. I za każdym razem wpatruję się, czy gdzieś na drugim planie nie zobaczę mojej babci, która walczyła w Śródmieściu - mówił po projekcji w warszawskim kinie "Femina" dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego.

Dla Jana Ołdakowskiego, producenta filmu "Powstanie Warszawskie", fabularyzowany dokument złożony z odrestaurowanych powstańczych kronik nie jest filmem łatwym. Nie będzie też taki dla nikogo, kto w zrywie 1944 roku stracił kogoś bliskiego. Czy młodzi widzowie zobaczą w nim coś więcej niż kolejny film o wojnie?

To się zdarzyło. Naprawdę   - Chciałbym, żeby ten film obejrzeli wszyscy uczestnicy tegorocznych obchodów 70. rocznicy Powstania Warszawskiego - mówi Jan Ołdakowski. Film wchodzi na ekrany kin 9 maja Tomasz Gołąb /GN Historia Karola i Witka, operatorów Powstańczych Kronik Filmowych, nie jest zwykłym filmem. To złożony z pięciu i pół godziny zachowanych, autentycznych kronik powstania obraz poddany regeneracji w studiu komputerowym, pokolorowany i zdubbingowany. Zapisane na 6-milimetrowej taśmie, kręcone z narażeniem życia kroniki pierwotnie były bowiem czarno-białe i rejestrowane bez dźwięku.

Każda ze 120 tys. klatek musiała być zatem poddana oddzielnej obróbce, przy konsultacji specjalistów od odczytywania słów z ruchów warg czy varsavianistów, którzy starali się odtworzyć kolorystykę przedwojennych budynków. Całość stworzyła niepowtarzalną w skali świata próbę ożywienia powstańczej rzeczywistości.

"Powstanie Warszawskie" - oficjalny zwiastun [HD] | "Warsaw Uprising" - official trailer [HD]
Muzeum Powstania Warszawskiego

Film osnuty jest wokół opowieści kamerzystów, którzy prowadzą widza po warszawskich ulicach, pokazując codzienność 63 dni późnego lata 1944 r. Rozpoczyna się od huku sztukasów bombardujących m.in. budynek Prudentialu, najwyższego wieżowca ówczesnej Warszawy. Widać powstańców ewakuujących starszą panią na krześle, scenę pogrzebu małego powstańca Wojtka, pracę szpitala polowego, modlitwę bp. Stanisława Adamskiego (na filmie pokolorowano jego piuskę na kardynalską purpurę, choć Zofia Kossak-Szczucka wspominała, że śląski biskup nosił fioletową), moment ślubu Bolesława Biegi, "Pałąka" z sanitariuszką Alicją Treutler ps. Jarmuż w kaplicy przy Moniuszki 11, odbicie PAST-y i inscenizacje przemieszczania się powstańców we wnętrzu kościoła Świętego Krzyża na Krakowskim Przedmieściu. Niektóre sceny powinni oglądać widzowie powyżej 12 lat.

Ale powstanie nie tylko widać! To, co w powstańczych kronikach było do tej pory nieme, teraz odzyskało głos. Słychać, o czym rozmawiało się 70 lat temu, gdy nad głową warszawiaków przelatywały kolejne bombowce. Słychać komendy powstańcze i strzały nad głowami. Słychać też śmiech ludzi, którzy wierzyli, że wkrótce będą żyli w wolnym mieście.

Film "Powstanie Warszawskie" - zwiastun | "Warsaw Rising" film - trailer
Muzeum Powstania Warszawskiego

Fabuła jest prosta: dwóch braci próbuje nakręcić dokument dla następnych pokoleń. Zakochany w Joannie Karol pisze do matki, by się nie martwiła o niego ani o młodszego brata, 18-letniego Witka. Im bliżej końca powstania, tym jednak w ich głosach coraz mniej pewności co do dalszych losów. Czy miłość Karola znajdzie swoje spełnienie? Czy matka doczeka się powrotu swoich synów? Czy oni zobaczą ją wśród żywych, czy raczej w kłębowisku martwych ciał na jednej z ulic? Ostatnie sceny wzruszają do łez. Po nich zapada długa cisza. Napisy końcowe upewniają, że "wszystkie zdjęcia użyte w filmie są prawdziwe". W dodatku 130 osób już udało się rozpoznać z imienia i nazwiska.

Czytaj także: