Ojciec, syn i łuk

Agata Ślusarczyk

publikacja 25.06.2014 15:00

Wszelkie inicjatywy, które budzą "śpiących tatusiów", są na wagę złota.

Ojciec, syn i łuk

Tatry. Droga na Kopę Kondracką. Kilkuletni Jaś pod górę dziarsko maszeruje. Przez ramię przewieszony ma łuk. Za nim dumnie napięty jak owa łukowa struna idzie jego ojciec. Zerkam z uznaniem na rodziciela, dając do zrozumienia, że widok naraz ojca, syna oraz łuku to chwalebne zestawienie. Ojciec znacząco przytakuje. - Czasami tak spacerujemy po Lesie Kabackim. Widzę, że wielu ojców patrzy na nas z uznaniem. Bogu dzięki, że do tej pory udało mi się ustrzec syna przed "światem", może dam radę kolejny rok - mówi z nadzieją tata.

Oczyma wyobraźni stawiam rodzicielowi spiżowy pomnik za ojcowsko-stróżowskie dokonania. Przy tej okazji na piedestał wynoszę także wszelkie inicjatywy, które propagują tzw. zaangażowane ojcostwo. Bo tak naprawdę wspólne rowerowe rajdy, pikniki czy prelekcje to często w zamyśle organizatorów tylko pretekst, żeby przypomnieć to, co w ojcostwie najważniejsze - obecność i to przez duże „O”.

Nie tak dawno prawdę o ojcowskim powołaniu przypomnieli organizatorzy odbywającego się już po raz piąty z okazji Dnia Ojca w Lasku Bielańskim w Dobrym Miejscu „Pikniku z Tatą”. Podczas Mszy św. zaproponowali mężczyznom złożenie przysięgi zaczerpniętej z filmu „Odważni”, w której odnowili i rozwinęli ślubowanie złożone przy zawieraniu sakramentu małżeństwa o wzięciu pełnej odpowiedzialności za siebie, żonę i dzieci. - Będę kochał ich, ochraniał i służył im. Będę prowadził ich do Boga jako duchowy przewodnik rodziny. Będę uczył syna /córkę miłości do Boga z całego serca, z całego umysłu i z całej siły. Będę pracował sumiennie dla dobra mojej rodziny. Będę czcił Boga, słuchał Jego słowa i wykonywał Jego wolę - mówili.

A jak pokazać dzieciom oblicze kochającego Boga, jeśli nie poświęcając im czas, troszcząc się o nie, chroniąc je, rozwijając ich pasje i zainteresowania, kierując je w stronę dobra? Oby takich inicjatyw, przypominających nie tylko ojcom, ale nam wszystkim sedno męskiego powołania, było jak najwięcej. A jak najmniej bajek opowiadanych przez rozżalone żony o „śpiących tatusiach” - zatrutych nie jabłkiem, ale nadmierną pracą, egoistycznym hobby czy wszelkiej maści używkami.