Mądrość Czechowa

Hanna Karolak

publikacja 22.08.2014 16:48

Dlaczego wciąż wracamy do smutnych komedii, jak Czechow nazywa swoje sztuki?

Mądrość Czechowa "Trzy siostry" w Teatrze Dramatycznym Andrzej Karolak /Foto Gość

Czechow często powtarzał, że jego sztuki to komedie. Nie bardzo chcieliśmy mu  wierzyć, zwłaszcza, że dźwięczały nam w uszach inne jego maksymy. Na przykład taka: "Nawet w szczęściu ludzkim jest coś smutnego". Te paradoksy, z których składała się jego filozofia wynikały chyba z przekonania, że między naszymi marzeniami, a rzeczywistością jest przepaść, której nie jesteśmy w stanie pokonać. I wszystkie nasze wysiłki wydają się bezowocne, a my sami śmieszni.

Ale tych śmiesznych bohaterów Czechow kochał i rozumiał. Nie mając wszakże ambicji tłumaczenia życia. - Pytasz, co to jest życie - powtarzał - życie to życie, tak jak marchew to marchew. "Wiśniowy sad", "Mewa”, "Wujaszek Wania", "Płatonow”, czy wystawione ostatnio w Teatrze Dramatycznym "Trzy siostry” pokazują niezdolność dostosowania się do rzeczywistości, do świata, który ewoluuje, najczęściej nie w pożądanym przez nas kierunku, a my nie jesteśmy w stanie za nim nadążyć.  

Czy ci, których Czechow prezentuje w swojej twórczości, to na pewno oni, czy może także my? Bo przecież także my nie rozumiemy tego świata, w którym wszystko nastawione jest na "mieć", a nie na "być", świata w którym zwyciężają silni i bezwzględni. A jak mówią o sobie "praktyczni”. Jesteśmy więc przegrani, ale czy śmieszni w swoim przywiązaniu do fundamentalnych wartości, które dziś przestają mieć jakiekolwiek znaczenie? I tu kolejne paradoksy w głoszonych przez Czechowa prawdach: "W nieugiętym proteście przeciw złu, kryje się cała sól życia. Nie godzić się z zastanym ładem, głupio czy mądrze walczyć z nim-na tym opiera się postęp. Obojętność to paraliż duszy, to przedwczesna śmierć".

Cóż więc z tego, że  bohaterki "Trzech sióstr" nie potrafią mądrze ulokować swoich uczuć, podobnie jak bohaterki "Mewy”, czy "Płatonowa”. Ważne, że wierzą w miłość i dla tej tęsknoty rezygnują z namiastek. Bo jak mówi Czechow: ożenić się bez miłości jest rzeczą podłą i niegodną człowieka, to tak jak odprawić Mszę św. bez wiary w Boga.

Czechow żył krótko, ale intensywnie. Trawiła go choroba i może dlatego tak wiele pisał. Współpracując ze Stanisławskim, wielkim reformatorem teatru, angażował się bez reszty dla sceny. Jakby chciał zdążyć powiedzieć to, co wydawało mu się ważne. I może dlatego wciąż wracamy do jego sztuk, pamiętamy kreacje, wielkie czechowowskie role, stworzone przez aktorki  dojrzałe, wybitne, ale też czasem debiutujące. Oglądając kolejne inscenizacje porównujemy je z poprzednimi, analizujemy, dostrzegamy coś, co umknęło nam wcześniej.  

Pamiętam "Trzy siostry" sprzed laty wystawione w Teatrze Powszechnym. Ania Moskal jako Irina, delikatna, spłoszona, marzycielska. Katarzyna Herman w roli Maszy przeżywająca piekło nadziei i zawodu, zrównoważona Olga, Dorota Landowska już wyraźnie zaznaczająca swoją aktorską osobowość. I poetycki spektakl w teatrze w Tarnowie, gdzie za rolę Iriny debiutująca Matylda Baczyńska  zdobyła nagrodę imienia Nardellego.

Dlatego tak trudno w każdej kolejnej inscenizacji przeskoczyć ustawioną wcześniej poprzeczkę. Ale Czechow to Czechow, można go słuchać w nieskończoność. I w nieskończoność szukać w nim inspiracji. Jednym z przykładów jest "Czwarta siostra” Janusza Głowackiego, ukazująca amerykanizację życia w Związku Radzieckim, fascynację  Stanami, ale też demoralizację jakiej ulegają zagubione w niezrozumiałym dla nich świecie bohaterki sztuki.

Tym razem jest to na pewno komedia, ale komedia ze smutnym morałem. W Teatrze Dramatycznym zmagają się z wymaganiami jakie stawia tekst Czechowa Agnieszka Warchulska, Anna Gajewska, Paula Kinaszewska, Anna Szymańczyk. Próbują też, zgodnie z zamysłem reżyserki, Małgorzaty Bogajewskiej nawiązać tekstem autora dialog ze współczesnością. Choć wydaje się, że Czechow zawsze mówi do nas tu i teraz.

Jeśli ktoś zarzuca autorowi pesymizm i rezygnację towarzyszącą jego bohaterom, niech wsłucha się w jasny, mądry dialog kończący sztukę "Wujaszek Wania”, dialog Soni  z Wujaszkiem. W słowa, w których ten pozorny ironista i sceptyk ujawnia   harmonię duchową i wiarę w sens trudów, jakie Bóg nam zsyła: "Trzeba żyć Wujaszku, będziemy cierpliwie znosić próby, jakie ześle nam los i tam za grobem powiemy, że było nam gorzko, żeśmy cierpieli, a Bóg ulituje się nad nami, ujrzymy jasny, piękny, radosny świat, rozweselimy się ,na obecne nieszczęścia spojrzymy z rozczuleniem, z uśmiechem i odpoczniemy”.