Ewangelizacja. Żółta naszywka czasami uwiera. Bo łatwiej być anonimowym, niż całemu światu przypominać, że modlitwa ma moc.
Wojtek Piwoński nosi naszywkę od półtora roku. O modlitwę poprosiło go ok. 30 osób Agata Ślusarczyk /Foto Gość
Są odważni. Bo dużo prościej ze swoją wiarą wtopić się w tłum. Ich wyróżnia żółta naszywka, którą codziennie noszą w widocznym miejscu: „Jeśli chcesz, mogę się za ciebie pomodlić”. To mobilizuje do bycia w każdej sytuacji w 100 procentach chrześcijaninem. „Wolni Strzelcy”: w Warszawie jest ich kilkuset.
Na własną rękę
Pomysł naszywki powstał dwa lata temu w Krakowie. – Podczas trzydniowej ewangelizacji zobaczyłem moje miasto z zupełnie innej strony. Chrześcijanie byli w końcu sobą – rozmodleni, radośni, gotowi nieść Dobrą Nowinę innym. A przede wszystkim byli widoczni. Pomyślałem wówczas, że także na co dzień, na ulicy, możemy dawać sygnał, że jesteśmy gotowi modlić się za innych – wspomina ks. Wojciech Werhun, jezuita.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.