Nieznane bohaterki

Izabela Sikora

publikacja 03.11.2014 09:27

W pierwszym dniu Powstania Warszawskiego Niemcy ostrzelali patrol sanitarny, zabijając rannych i spieszące im na pomoc siostry urszulanki.

Nieznane bohaterki Dziś o tragedii i heroicznej postawie urszulanek pamiętają tylko dwa głazy i... współsiostry z Wiślanej. Izabela Sikora /Foto Gość

Warszawskie Powiśle. Idących ulicą Browarną w kierunku Starego Miasta na wysokości ul. Gęstej zaskakują dwa ogromne głazy.  W tym miejscu, w pierwszym dniu Powstania Warszawskiego Niemcy ostrzelali patrol sanitarny, zabijając rannych i spieszące im na pomoc siostry urszulanki. 

Siostra Jana Płaska, która wtedy dowodziła patrolem sanitarnym  wspominała po latach: "Pierwszy sierpnia… godzina 16.30. Przed wyjściem z domu Wisia Frankowska moja uczennica, która była razem ze mną w patrolu, pobiegła na górę, przyniosła pamiątkową  plakietkę i powiedziała: Zrobił to mój ojciec chrzestny i dał mi kiedy wstępowałam do klasztoru. Niech siostra zawsze nosi to przy  sobie… Pamiętam też, że siostra Maria Deymer przed wyjściem na ten patrol ubrała się w nowy, jasny habit. Czekałyśmy na dole, a ona w nowym habicie zbiegła do nas po schodach… Po wyjściu z klasztoru ulicą Gęstą ruszyłyśmy w kierunku uniwersytetu, gdzie leżeli ranni. Niemcy szybko nas zauważyli i zaczęli ostrzeliwać z góry. Wszystko działo się tak szybko. Pamiętam krew na jasnym habicie siostry Marii, ruiny płonącego domu. W ułamku sekundy uświadomiłam sobie, że trzeba biec po ratunek. Wbiegłam w płomienie i sama nie wiem, jak znalazłam się na ulicy Bednarskiej. Tam upadłam i nie mogłam się ruszyć. Miałam około  osiemdziesięciu ran i strzaskaną nogę. Ktoś zawiadomił siostry, które przeniosły mnie do domu. Dopiero następnego dnia dowiedziałam się, że siostry Teresa Bagińska i Wanda Chodkowska z patrolu nie żyją. Od tamtej chwili przestałam mówić o powstaniu…" - wspominała s. Jana Płaska.

Z relacji zamieszczonych  w książce „Szary Dom w Warszawie” z serii „Ocalić od zapomnienia” wynika, że społeczność związana z klasztorem Sióstr Urszulanek Serca Jezusa Konającego nie była zaskoczona wybuchem Powstania. Trudno w to uwierzyć, ale w Szarym Domu, pod okiem Niemców którzy zamieszkiwali w lokatorskiej części budynku, w czasie okupacji odbywały się tajne komplety. Oprócz tajnego liceum pedagogicznego działał tu roczny kurs nauczycielski dla maturzystek. Odbywały się akademie, szkolenia i spotkania - choć w razie wpadki groził za to obóz koncentracyjny.

Dużo bardziej niebezpieczne było przechowywanie Żydów, co w wypadku „wsypy” kończyło się zwykle egzekucją osób podejrzanych o pomoc.

Ale jak wspominała  matka przełożona Pia Leśniewska  był to obowiązek chrześcijański. W związku z tym zarówno w Szarym Domu jak i w Milanówku przechowywało  się kilkunastu Żydów.

Chociaż  przyjmuje się że wybuch Powstania  wyznaczono na godz. 17-tą w okolicach Uniwersytetu Warszawskiego walki rozpoczęły się wcześniej...

"1 sierpnia 1944 r. – godzina czwarta po południu. Jak co dzień rozbrzmiewa dzwonek wzywający siostry i domowników na  rozpoczęcie trzygodzinnej  adoracji Najświętszego  Sakramentu. Ksiądz Tadeusz Burzyński, chwilowy zastępca ks. Ziei wystawia  Pana Jezusa w monstrancji. Śpiewamy „O salutaris”. Wtem pada kilka bliskich, karabinowych strzałów... Po chwili nowa seria. Strzały bliższe i dalsze, wybuchy granatów. Zaniepokojenie wzrasta. Niektórzy nie orientujący  się  w sytuacji, mówią o manewrach… A jednak sprawa jest jasna. Chwila, od tak dawna przez wielu wyczekiwana, widać nadeszła. Dziś, 1 sierpnia 1944 r. rozpoczęliśmy powstanie…" - to fragment spisanej tuż po upadku powstania relacji s. Franciszki Popiel.

We wszystkich relacjach sióstr urszulanek powtarza się strzelanina ok. godz.16. Potem ktoś przynosi wiadomość do klasztoru, że na ul Gęstej leży ranny. W ciągu kilku minut przygotowuje się patrol sanitarny. Cztery siostry (s. Chodkowska, s. Deymer, s. Bagińska, s. Frankowska) zaopatrzone w torby sanitarne i nosze wychodzą z klasztoru na ul. Gęstą. Patrolem dowodzi s. Płaska. Tuż za nimi wychodzi ks. Tadeusz Burzyński z sakramentem Ostatniego Namaszczenia. Za chwilę słychać huk i wybuch granatu. Z drugiej strony  budynku, od ul ks. Siemca (obecnie Wiślana) ktoś wzywa pomoc do rannego księdza. Drugi patrol sanitarny składający się z harcerek biegnie na pomoc i przynosi do klasztoru rannego ks. Tadeusza. Rana jest śmiertelna. Po spowiedzi i Komunii św. ks. Burzyński umiera.

Tymczasem patrol urszulański dociera do rannego na u. Gęstej. Według relacji s. Stanisławy Czekanowskiej - ranny ten już nie żył. Dalej, na Browarnej siostry dostrzegły innego leżącego mężczyznę, który jak się okazało był pijany. Przetransportowały go pod mur uniwersytetu i pod ciągłym ostrzałem ruszyły w kierunku domu przy Browarnej 9 – gdzie upadł kolejny ranny. Zanim s. Jana Płaska dobiegła do niego, leżącego dosięgła druga kula, która przebiła mu aortę. Widząc, że nie żyje s. Jana zaciągnęła go na podwórze. Za chwilę w tym samym miejscu padł kolejny ranny w nogę. Nie mogąc go podźwignąć s. Jana zwołała pozostałe siostry z noszami. Ledwo zdążyły przenieść go w pobliże ogrodzenia, kiedy Niemcy wzmogli ostrzał. W kierunku bezbronnych sanitariuszek poleciały pociski zapalające. Istniała jeszcze szansa ucieczki przez podwórze ale wtedy musiałyby zostawić rannego na noszach. Po około dwóch  godzinach od wyjścia z klasztoru usłyszały głosy Niemców na ul. Gęstej. Spodziewając się ataku chciały udawać nieżywe - niestety ranny cały czas krzyczał. Słysząc to Niemcy ponownie obrzucili patrol granatami. W kierunku ogrodzenia,  za którym chroniły się siostry rzucili ok. 30 granatów.

Siostra Jana, która jako jedyna uratowała się z patrolu widząc, że jej towarzyszki nie dają znaku życia pobiegła szukając ratunku. Biegnąc wśród płonących budynków dotarła do bramy domu przy Browarnej 17, gdzie ludzie widząc ją ciężko ranną udzielili jej pomocy.  Miała kilkanaście ran i strzaskaną nogę jednak udało się jej przeżyć.

Pozostałe siostry: s. Dolores Deymer-Husnu, s. Ancilla Chodkowska, s. Teresa Bagińska, i s. Jadwiga Frankowska zginęły na  skrzyżowaniu ul. Browarnej i Gęstej. Budynki w tym rejonie zostały kompletnie spalone po ataku Niemców, więc zwłoki poległych sanitariuszek udało się wydobyć po upadku Powstania - osiem miesięcy później.

Dzisiaj w tym miejscu zostały tylko dwa bezimienne głazy. Czy po tej bohaterskiej śmierci został jakiś ślad dla potomnych?