Prezydent Warszawy nie uznaje nowych władz dzielnicy, burmistrz złożył zawiadomienie do prokuratury, a mieszkańcy jadą pikietować ratusz na pl. Bankowym. Co się dzieje?
Protest na pl. Bankowym. Część mieszkańców Bemowa domaga się „zaprzestania szykanowania” ich dzielnicy
Tomasz Gołąb /Foto Gość
W windzie bemowskiego ratusza przy ul. Powstańców Śląskich urzędnik się skarży:
– Ale atmosfera, co? Przypominają mi się lata 80. na Żeraniu. Tylko wtedy podział był oczywisty: oni, czyli władza, i my strajkujący.
Skandaliczny komunikat
Nie tylko urzędnicy są zde- zorientowani. 21 stycznia oczom zdumionych mieszkańców Bemowa na ratuszowym telebimie ukazał się niezwykły napis: „Zamach stanu! Hanna Gronkiewicz-Waltz ignoruje demokrację, łamie prawo i próbuje siłą przejąć władzę na Bemowie”.
– To skandaliczny komunikat – ocenia wiceprezydent Warszawy Jarosław Jóźwiak.
Oficjalnie Hanna Gronkiewicz-Waltz rozpatruje odwołania radnych PiS w sprawie wyboru władz dzielnicy. W jesiennych wyborach samorządowych na Bemowie wygrał komitet odwołanego wiceprezydenta Jarosława Dąbrowskiego, zdobywając 9 mandatów. Po 7 miejsc w radzie przypadło przedstawicielom PO i PiS. 2 miejsca miała Bemowska Wspólnota Samorządowa. Przed grudniową sesją rady pięcioro z siedmiorga radnych PO oświadczyło jednak, że dzielnicowego mariażu PO z PiS nie akceptują. Opuścili klub i poparli na przewodniczącego rady dzielnicy kandydaturę Jarosława Dąbrowskiego, skompromitowanego w tzw. aferze bemowskiej i odwołanego przez Hannę Gronkiewicz-Waltz. Tuż po tym prezydent Warszawy zapowiedziała, że nie przekaże pełnomocnictw nowym władzom dzielnicy.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.