"Majdan" pokazany przed Pałacem

Mariusz Majewski

publikacja 20.02.2015 14:25

Prezydent B. Komorowski odsłonił wystawę zdjęć polskich fotoreporterów. Są na niej fotografie J. Szymczuka.

"Majdan" pokazany przed Pałacem Prezydent dziękował autorom zdjęć za ich prace, dla której sami czasami narażają życie

Wystawa, przygotowana we współpracy z Press Club Polska, ukazuje wydarzenia sprzed roku na Majdanie w Kijowie, udokumentowane przez polskich fotografów i fotoreporterów. Wśród pokazanych zdjęć są również te, które zrobił dziennikarz "Gościa Niedzielnego" Jakub Szymczuk.

- Każdy z autorów robił te zdjęcia z pewnością nie tylko jako fotoreporter z talentem i pasją, ale też z polskim sercem. I za to im dziękuję - mówił prezydent Komorowski. Podkreślał jak ważna jest pamięć o takich wydarzeniach. Na uroczystości otwarcia wystawy był również ambasador Ukrainy w Polsce Andrij Deszczyca.

Na każdej planszy, obok zdjęcia zawarty jest krótki opis sytuacji i momentu wydarzeń, jakie odbywały się na Majdanie, a także krótka refleksja autora danej fotografii. Napisy są w języku polskim i angielskim. - "Kijów. Padają martwi. Przepraszam nie mam siły pisać składnie. Ręce mi się trzęsą, przy mnie zginął ten człowiek. Widziałem jak jego mózg bryznął na bruk. To jest wojna" - czytamy na jednym ze zdjęć J. Szymczuka.

Naszego fotoreportera nie było na otwarciu wystawy, razem z innymi autorami, ponieważ przebywa obecnie na Ukrainie, gdzie również jest otwierana wystawa z jego zdjęciami. Spotka się tam również z ojcem chłopaka, który zginął obok niego i którego uwiecznił na słynnych zdjęciach.

Podczas protestów na Majdanie, J. Szymczuk był dwa razy w Kijowie. Po raz pierwszy w spokojnym okresie między 11 a 17 lutego – był to czas oczekiwania i nadziei na pokojowe rozwiązanie konfliktu. Kolejny raz przyleciał do Kijowa dzień po rozpoczęciu walk, 19 lutego. Następny dzień, nazwany „czarnym czwartkiem” i stanowiący przełomowy moment w ukraińskiej rewolucji, spędził na barykadzie na ul. Instytuckiej, gdzie padło najwięcej ofiar. Jak mówi, nie jest fotoreporterem wojennym, choć przez trzy godziny musiał nim być.