Żeby nie było za późno

Tomasz Gołąb


|

Gość Warszawski 10/2015

publikacja 05.03.2015 00:00

Emilia Mulawa z Otwocka nie może opanować płaczu. – Ile tych krzyży jeszcze będzie? 
– pyta, spoglądając na cierpiącego od wielu miesięcy męża.

Mariola Kowalska walczyła o życie Mirka blisko cztery lata. Teraz pomaga innym w bojach o godne życie osób z chorobami rzadkimi Mariola Kowalska walczyła o życie Mirka blisko cztery lata. Teraz pomaga innym w bojach o godne życie osób z chorobami rzadkimi
Tomasz Gołąb /Foto Gość 

Od lekarzy słyszą najczęściej: „Za późno się zgłosiliście. Nie ma szans”. Chociaż to właśnie inni lekarze nie potrafili szybko postawić właściwej diagnozy.


Psycholog? Po co? 
I tak umrze


W lipcu Emilii i Krzysztofowi minie pięć lat małżeństwa. Choroba przyszła nagle, choć zaczęła się niewinnie: od wybroczyn na ramieniu. Lekarze robili kolejne badania, ale każdy zapewniał, że Andrzej jest zdrów jak koń. A on z dnia na dzień słabł. Po kilku miesiącach przestał ruszać ręką, potem także nogą. Od 7 listopada nie ma czucia poniżej szyi. Oddycha pod respiratorem na OIOM-ie na Banacha.
Zamiast podać odpowiednie leki, Andrzeja wysłano na rehabilitację do Konstancina. Choć w jego stanie nie powinien podejmować najmniejszego wysiłku. Tam przekonywano, że jemu się nie chce ćwiczyć. A on nie miał już siły wstać z łóżka. Stwierdzono zespół Devica, rzadką chorobę, w której własny układ odpornościowy atakuje rdzeń kręgowy i nerwy wzrokowe. Gdy trafiał po raz drugi na Banacha, miał już niedowład czterokończynowy. 
– Od wielu tygodni słyszę od lekarzy, że umrze. I że powinno to przyjść jak najszybciej, żeby się nie męczył. Andrzej jest świadomy, ale nikt nie pomyślał, żeby mu dać przynajmniej psychologa – płacze pani Emilia.


Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.