Lwowa nam trzeba

Jakub Szymczuk

Lwów. Miasto, którego klimatu nie da się opisać, wielokulturowe, wielonarodowe - zaniedbane ale z urzekającą duszą... Ale nie o tym chciałem napisać, choć jest to na pewno tło mojej małej obserwacji.

Lwowa nam trzeba


Mężczyźni grający w szachy na ławkach w parkach, kobiety wspólnie wyszywające wzory na chustach, miejscy grajkowie - ale tacy z tradycjami, do tego malutkie straganiki poukrywane w uliczkach - wszystko naturalne i widać, że nieodłączne od reszty.
Miasto to właśnie ludzie, którzy tworzą społeczność mającą swoje tradycje w przestrzeni publicznej - coś jak granie w bule w paryskich parkach czy walki modliszek w Manili. Lwów ma między innymi miejskich szachistów. Tak przyglądając się tej grze - dopadła mnie dość smutna refleksja... dlaczego moje miasto - stolica Polski - Warszawa to straciła? Czy razem ze zrujnowaniem jej przez nazistów, a następnie przez dziesięciolecia pozbawiania jej tożsamości przez komunistów - odebrano nam całkowicie to, co sprawia, że miasto ma prawdziwy charakter? Gdzie są starsi warszawiacy? Gdzie jest ich żywy udział w życiu miasta? Dlaczego chowają się w domach, dlaczego widujemy ich tylko smutnych w komunikacji miejskiej albo w kolejkach do apteki? Kiedyś tłumaczyłem sobie to tym, że najzwyczajniej w świecie - nie mają pieniędzy na spędzanie czasu po za domem... Ale czy Lwowianie je mają?

Coś w nas zniszczono, równie ważnego albo nawet ważniejszego niż architektura. Brakuje mi tego.

Lwowa nam trzeba   Jakub Szymczuk /Foto Gość