Rzecz o sprawach ostatecznych

Hanna Karolak

|

Gość Warszawski 11/2015

publikacja 12.03.2015 00:00

Szlachetny i pełen melancholii spektakl pokazuje bezradność lekarzy wobec choroby duszy.

Wśród oczekujących na swój los pensjonariuszy jedni zachowują spokój, drudzy się buntują Wśród oczekujących na swój los pensjonariuszy jedni zachowują spokój, drudzy się buntują
Andrzej Karolak /Foto Gość

Wojciech Malajkat przygotowywał się do wystawienia „Czarodziejskiej góry” od lat. Jak sam powiedział, ta powieść wytapiała się w nim latami. I dziś, gdy na 70-lecie Teatru Syrena zrealizował wreszcie swój zamysł, potwierdził, jak silnie związany był ze swym mentorem, Jerzym Grzegorzewskim, który przywracał teatrowi teksty o sprawach ostatecznych. Bo powieść Tomasza Manna to rzecz o przemijaniu, o moralności, o nieuchronności, o czasie. Ale jak pokazać na scenie czas?

Ten szlachetny, pełen melancholii spektakl nie zadowoli widza, który w teatrze oczekuje tempa i dynamiki. Jest to wieczór dla tych, którzy oczekują refleksji na tematy ostateczne. Bo co może być bardziej ostatecznego niż śmierć? Jedni się z tym wyrokiem godzą, inni daremnie buntują. I ten bunt jest najbardziej przejmujący.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.