Cud Maryi

Agata Ślusarczyk

publikacja 24.07.2015 15:44

- W Bożym słowniku nie ma słowa "niemożliwe" - mówią Anna i Marcin Wiśniarscy, pokazując na małego Franka. To jedna z wielu łask, których doświadczają czciciele Matki Bożej.

Cud Maryi Anna i Marcin Wiśniarscy razem z rocznym Frankiem Agata Ślusarczyk /Foto Gość

- Różańcem można wszystko wyprosić - uważa Marcin Wiśniarski z podwarszawskich Kań Helenowskich i z kieszeni wyciąga paciorki. To na nich gorąco modlił się do Matki Bożej, gdy Anna nie mogła począć dziecka.

Małżonkowie o potomstwo zaczęli starać się już w podróży poślubnej. Mijały kolejne lata - nie wychodziło. Lekarze orzekli niepłodność. Narastało rozczarowanie, frustracja, złość na Boga i małżeńskie kłótnie. Półtoraroczne leczenie metodą naprotechnologii także nie przyniosło efektów, a dziecka "za wszelką cenę” nie chcieli mieć.

Spowiednik cierpliwie wysłuchał. I poradził, by już teraz zaczęli modlić się o "jeszcze niepoczęte dziecko". - Przystąpiliśmy do Rodzinnego Koła Żywego Różańca, rodziców modlących się za swoje dzieci w parafii św. Faustyny na Bródnie - wspomina Anna Wiśniarska. I dodaje: - Skoro tyle osób wierzy, że mogę począć dziecko, zaufałam i ja. 

Modlili się równo rok. Trudności przyszły niespodziewanie. Obydwoje nagle stracili pracę. I to wówczas, kiedy Anna właśnie podpisała umowę na stałe. Zaczęły się poważne kłopoty ze zdrowiem. Do tego ból niespełnionego rodzicielstwa. Nawet spowiednik przyznał, że "sytuacja jest patowa”. Czuli, że są na finansowym, zdrowotnym i emocjonalnym dnie, od którego można się już tylko odbić.

- W Bożym słowniku nie ma słowa "niemożliwe” - stwierdziła Anna. I wylała przed Bogiem wszystkie żale. - Z całych sił, jak nigdy dotąd, zaczęłam błagać Go o dar macierzyństwa. Nie chciałam już prowadzić obserwacji miesięcznego cyklu, postawiłam wszystko na Niego - wspomina Anna. 

Franek począł się półtora miesiąca później. Dlaczego akurat wtedy, po pięciu latach małżeństwa? - To jest tajemnicą Boga, że właśnie teraz sprawił ten cud. Długo nie mogłam uwierzyć, że będę mamą, dla pewności zrobiłam trzy testy i jeszcze zdjęcia testów - wspomina Anna.

Fotografie są w albumie, podobnie jak zdjęcia z pierwszych chwil po narodzeniu, kąpieli, raczkowania i zabawy. - Nie mogę się nim nadziwić. Kilka razy na dzień go fotografuję, chciałabym, żeby miał pamiątkę, jak dorośnie - mówi Anna. Rodzice nie ustają w modlitwie za syna, codziennie go błogosławią. Matce Bożej powierzają poszukiwania pracy Marcina, małżeńskie niesnaski i… drugie dziecko, o które mąż rozpoczął modlitwę.

W parafii św. Faustyny na Bródnie w Rodzinnych Kołach Żywego Różańca modli się ponad 800 osób, w całej diecezji warszawsko-praskiej ponad 7 tys. Po trwającym w diecezji przez rok Jerychu Różańcowym do rodzinnych Róż Różańcowych dołączyło prawie 3,5 tys osób. Zdaniem biskupa pomocniczego diecezji warszawsko-praskiej Marka Solarczyka, Rodzinne Koła Żywego Różańca są jedną z najbardziej dynamicznie rozwijających się wspólnot modlitewnych w diecezji. Powstała nawet grupa ewangelizacyjna liderów różańcowych, która dała świadectwo już w ponad 40 parafiach. 

- Za wstawiennictwem Matki Bożej konkubenci zawierają sakramentalne związki, mężowie wychodzą z alkoholizmu, członkowie rodziny nawracają się na łożu śmierci, godzą się małżeństwa zagrożone rozwodem - wylicza owoce maryjnej modlitwy Aneta Szafoni, zelatorka jednego z Kół Rodzinnego Żywego Różańca, działającego w parafii na Bródnie.

W ubiegłym roku media obiegła wzruszająca historia bródnowskich parafian Anity i Tomasza Wojtyłłów, którym po pięciu latach małżeństwa Maryja uprosiła bliźnięta. 

Członkowie Koła Rodzinnego Żywego Różańca spotykają się w pierwszą niedzielę miesiąca w parafii na Bródnie, gdzie powstały pierwsze w diecezji rodzinne Róże Różańcowe. Spotkanie zaczyna się Mszą św., następnie rozdzielane są rozważania różańcowe - członkowie kół zobowiązani są odmawiać jeden dziesiątek Różańca dziennie. Raz w roku biorą udział w formacyjnym dniu skupienia.

Na spotkania w ramach rodzinnego koła przychodzą nie tylko rodzice pragnący powierzać Matce Bożej swoje dzieci, ale także małżonkowie modlący się za dzieci jeszcze nienarodzone, zagrożone aborcją, rozpadające się małżeństwa i osoby samotne, które chcą założyć rodzinę na wzór Świętej Rodziny z Nazaretu.

- Od kiedy zawierzyłam moje dzieci Matce Bożej, przestałam się o nie martwić. Wiem, że nawet jeśli pobłądzą, Maryja pokaże im dobrą drogę. Sama wielokrotnie w codziennych sytuacjach doświadczam Jej opieki - mówi Aneta Szafoni. 

Wszystkich kół Żywego Różańca w diecezji warszawsko-praskiej jest 1700 - swoje róże mają już nie tylko rodzice, ale i dzieci, młodzież, ojcowie, związki niesakramentalne, osoby pragnące wyjść z uzależnienia czy wierni modlący się w intencjach parafii.

- Różaniec przeżywa renesans. Po naszym świadectwie do modlitwy potrafi przystąpić nawet 120 osób, standardem jest kilkudziesięciu parafian. Zgłaszają się nie tylko emeryci, ale coraz więcej młodych ludzi, małżeństw, coraz częściej zelatorami kół różańcowych zostają także mężczyźni - zauważa Aneta Szafoni.

Zelatorka często podkreśla, że Różaniec to koło ratunkowe w każdej trudności; modlitwa, która umacnia wiarę i przynosi pokój serca. - Moim marzeniem jest, by koła różańcowe obecne byłe w każdej polskiej parafii - zdradza.