Nie da się zapomnieć

Tomasz Gołąb

|

Gość Warszawski 31/2015

publikacja 30.07.2015 01:44

Pawiak – 50-lecie muzeum. Z wielkiego więzienia została tylko brama, przez którą codziennie ciężarówką Renault kolejne grupy więźniów wyjeżdżały na okrutne przesłuchania.

Przez jedno z najcięższych więzień śledczych przeszło 100 tys. osób. 37 tys. zmarło, około 60 tys. zostało wywiezionych na roboty i do obozów koncentracyjnych Przez jedno z najcięższych więzień śledczych przeszło 100 tys. osób. 37 tys. zmarło, około 60 tys. zostało wywiezionych na roboty i do obozów koncentracyjnych
Tomasz Gołąb /Foto Gość

W jednym z grypsów Iwona Kruglowska, łączniczka AK, pisała: „Wybacz – piszę niewyraźnie, bo leżę na brzuchu. Mam tak zbite i pokaleczone plecy, że nie mogę się odwrócić. Byłam już kilka razy na przesłuchaniu na Szucha. Bardzo bili. Traciłam przytomność, wtedy oblewali mnie wodą. Spotkałam na Pawiaku wspaniałych ludzi. Wy tam, na wolności, nie macie pojęcia, na jakiej płaszczyźnie są tu nasze przeżycia. Nie żałuję, że tu jestem”. Aresztowana w maju 1944 r., została rozstrzelana w ruinach getta 15 lipca.

Pejczem w plecy

Na Pawiak mógł trafić każdy: profesor i robotnik, kapłan i złodziej, matka i córka. Stanisław Zalewski miał 18 lat. Złapali go na Pradze, gdzie się wychował i mieszka do dziś, w okolicach katedry św. Floriana. Malował z chłopakami z ferajny, będącymi w grupie sabotażu działającej w ramach Związku Walki Zbrojnej, znaki Polski Walczącej i napisy „Pawiak pomścimy”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.