Wina i kara

Hanna Karolak

publikacja 14.12.2015 12:06

Na jakie niebo zasłużyły bohaterki, zastanawiamy się słuchając historii ich życia.

Każda z bohaterek była wręcz uzależniona, zniewolona, przez własną chorą niekiedy ambicję, przez pasję i pęd do kariery Każda z bohaterek była wręcz uzależniona, zniewolona, przez własną chorą niekiedy ambicję, przez pasję i pęd do kariery
Andrzej Karolak /Foto Gość

W programie do spektaklu wystawionego w  Teatrze Żydowskim „One same”, scenarzystka Karolina Kirsz pyta: - Czy istnieje niebo dla takich kobiet?

Próbujemy więc sobie zadać pytanie jakich? I pyta dalej: Jaką cenę płaci się za zerwane więzi ? Za wolność która skazuje na samotność? Czy skandal ma twarz kobiety? Po wysłuchaniu wspólnej historii pięciu autentycznych bohaterek, które wspominają swoje wspaniałe życie, wiem na pewno, że  żyły one w samooszustwie. Widz jednak szybko zaczyna wartościować ich opowieści, a nade wszystko konfrontować je  z ich prawdziwym życiem. Odpowiedź jest więc jedna. Na niebo trzeba zasłużyć. Poznajemy je w jakiejś przestrzeni nieziemskiej, gdzie w białych szatach doznają jakby samooczyszczenia. Fakt, nie wszystkie ich winy mają jednakowy ciężar.

Helena a ściślej Chaja Rubinstein,  metr czterdzieści siedem wzrostu, wyrwała się z domu w małym miasteczku w wieku 24 lat i z kilkoma słoiczkami kremu pojechała do Australii doskonalić swoją  pasję a w perspektywie zdobyć świat. Po kilku latach pracy za  kontuarem u aptekarza, dowiedziała się na tyle dużo o przedmiocie swoich eksperymentów, że przez Londyn ruszyła do Stanów. Michele Fitoussi poświęconą jej biografię zatytułował  „Kobieta ,która wymyśliła piękno”. W istocie chciała to piękno ofiarować wszystkim kobietom, bo jak mówiła „Nie ma brzydkich kobiet, są tylko leniwe". I dodawała:  "Oszczędzę wam dziesięć lat  życia, jeśli mi poświęcicie dziesięć minut swojego czasu". W wieku 88 lat powtarzała: "Kobieta, która wychodzi z domu bez szminki, czuje się naga". Jaki grzech popełniła Helena Rubinstein? Była tak skoncentrowana na sobie, swojej misji i karierze, że odcięła się zupełnie od swego środowiska, od korzeni. I zapłaciła za to.

Kiedy natomiast słuchamy beztroskiej paplaniny Stephanie von Hohenlohe, nie możemy być równie tolerancyjni. Swój awans społeczny zaprogramowała niezwykle dokładnie. Nauka języków, muzyki, tak zwana ogłada towarzyska, a przy tym wdzięk i uroda mogły usidlić tych, na których polowała. Jej pierwszy mąż książę Hohenlohe Chlodwig, mąż stanu, zarządca Alzacji i Lotaryngii, kanclerz Rzeszy był jej potrzebny tak długo, dopóki nie weszła w kręgi niemieckiej arystokracji. Po rozwodzie z nim została przyjaciółką Himmlera i Goeringa, a co najważniejsze opłacaną agentką Hitlera. Nic dziwnego, że Jim Wilson zatytułował jej biografię „Księżna nazistów, Żydówka, arystokratka, agentka Hitlera". To ona przygotowała wizytę księcia i księżnej Windsoru na salonach nazistów, czego brytyjska rodzina królewska dotąd nie może jej wybaczyć.

Wreszcie Irena Krzywicka, autorka feministycznych książek takich jak „Kobieta szuka siebie” czy „Wyznania gorszycielki”, przyjaciółka Boya-Zeleńskiego propagatorka wśród kobiet model planowania rodziny i świadomego macierzyństwa. W 1964 roku osiadła we Francji, gdzie zmarła w roku 1994.

I kolejne dwie Żydówki, które za sprawą swego talentu,  ściślej wytężonej pracy nad własnym niezwykłym głosem i  umiejętnością dotarcia do protektorów, zdobyły estrady świata: Sophie Tucker słynna amerykańska śpiewaczka urodzona w Tulczynie na Podolu i Anna Held,  nie pozbawiona kompleksów gwiazda Brodwayu.

Warto byłoby zapytać scenarzystkę i reżyserkę jakim kluczem dokonała takiego wyboru, co  poza karierą i determinacją łączyło te kobiety. Jaką miarą je mierzyła? Czy jedyny wspólny mianownik to fakt, że wszystkie były Żydówkami? Spektakl jest o tyle atrakcyjny, że wszystkie obsadzone przez autorkę bohaterki grają bardzo dobrze. Słuchając ich wynurzeń splątanych w jedną opowieść nie zastanawiamy się nad moralnym kosztem jaki poniosły, by zdobyć pozycje na której się znalazły. Ale gdy przychodzi refleksja nie jesteśmy w stanie ani zweryfikować  jednoznacznie  ich postawy, ani zrozumieć co kierowało autorką,  gdy prezentowała ich losy. Współczucie? Nie sądzę. Podziw?  Tym bardziej nie. Jaki wspólny mianownik znalazła, by połączyć je w ten splot wydarzeń? Odpowiedziała sobie  na pytanie czy skandal ma twarz kobiety? I czy za wewnętrzną wolność trzeba zapłacić samotnością? W moim odczuciu wolność nie stanowiła dla tych bohaterek nadrzędnej wartości. Każda z nich była wręcz uzależniona, zniewolona, przez własną chorą niekiedy ambicję, przez pasję i pęd do kariery, wreszcie przez pragnienie sławy i  luksusu, za co płaciły wysoką cenę. W rolach zaprezentowanych, jakże różnych bohaterek wystąpiły Ernestyna Winnicka, Sylwia Najah, Ewa Greś, Ewa Dąbrowska, Alina Świdowska.

TAGI: