Bankiet miłosierdzia

Joanna Jureczko-Wilk

publikacja 24.12.2015 01:38

Wspólnota św. Idziego zasiadła do wigilijnej wieczerzy z 400 warszawskimi ubogimi.

Dla niektórych to była jedyna w tym roku wigilia Dla niektórych to była jedyna w tym roku wigilia
Joanna Jureczko-Wilk /Foto Gość

Już po raz siódmy Wspólnota Sant’Egidio zorganizowała w Warszawie Wigilię z Ubogimi. Tym razem gościny udzieliła jej 23 grudnia parafia Wniebowstąpienia Pańskiego na Ursynowie. W dolnym kościele, przy 24 długich, udekorowanych stołach zasiadło blisko 400 gości. Każdy z nich na wigilię otrzymał imienne zaproszenie. Na gości już przy wejściu czekali wolontariusze, którzy każdemu pomagali odnaleźć przygotowane miejsce oznaczone imienną wizytówką.

- Przyszły również osoby bez zaproszenia, na nich - jak przystało na wigilijną wieczerzę - czekały wolne miejsca przy stołach - dodał Ignacy Dudkiewicz ze Wspólnoty Sant'Egidio.

W tym roku w wigilii po raz pierwszy wzięło udział kilkoro uchodźców m.in. z Czeczenii i Rwandy. Zanim uczestnicy, przy śpiewie kolęd, podzielili się opłatkiem i złożyli sobie życzenia, powitali ich organizatorzy i duchowni. Na wigilię przybyli m.in. kard. Kazimierz Nycz, ks. Mirosław Nowak oraz Adam Bodnar, rzecznik praw obywatelskich. 

- Postaramy się, żeby ten wieczór był dla was niezapomniany, żebyście poczuli się jak u siebie w domu - mówił do zebranych gospodarz miejsca, proboszcz ks. prałat Dariusz Gas.

Magdalena Wolnik wita uczestników wieczerzy   Magdalena Wolnik wita uczestników wieczerzy
Joanna Jureczko-Wilk /Foto Gość
Magdalena Wolnik, odpowiedzialna za warszawską Wspólnotę Sant’Egidio, przypomniała, że jej członkowie każdego tygodnia przygotowują „kolację na ulicy” dla około 100 bezdomnych i odwiedzają ich na peryferiach miasta.

- Dla wielu z nas staliście się rodziną i nie wyobrażamy sobie świąt Bożego Narodzenia bez was - mówiła M. Wolnik. - Mamy nadzieję, że ten bankiet miłosierdzia, w Roku Miłosierdzia, pozwoli odkryć to, co jest w życiu istotne, odnaleźć drogę do domu Ojca, stać się bardziej miłosiernymi, po prostu bardziej ludzkimi.

Jak podkreślił kard. Kazimierz Nycz, musimy otwierać serce na miłosierdzie Boga, "bo dzięki temu mamy ufność w Panu". A miłosierdzie Boga najlepiej głosić czynem, jak robi to właśnie wspólnota Sant'Egidio, idąc z pomocą do najbardziej potrzebujących. Metropolita warszawski wspomniał postać  św. brata Alberta, który tak ukochał Boga w ubogim człowieku, żebraku, że porzucił pasję malarską, by wykonywać posługę miłosierdzia.

- Robił to jednak w sposób zorganizowany: założył zakon albertynów, by w sposób wzmocniony, wspólnie nieść pomoc bardziej skutecznie. W Roku Miłosierdzia właśnie takie działanie jest potrzebne i mamy z nim do czynienia podczas tego wigilijnego spotkania, ale też w całorocznej pracy wspólnoty Sant'Egidio  - podkreślał kard. Nycz.

Przygotowanie wieczerzy dla 400 osób to potężne przedsięwzięcie organizacyjne, logistyczne, ale i finansowe. W tym roku włączyło się w nie ponad 500 wolontariuszy, którzy zadbali o udekorowanie sali, przygotowanie potraw (m.in. upiekli 100 kg karpia, przygotowali 150 ciast, 60 kg sałatek, ugotowali 90 litrów barszczu i ulepili 4,5 tys. pierogów), oprawę muzyczną (chór, orkiestra) oraz sprawną i miłą obsługę podczas wigilii (kucharze, kelnerzy, szatniarze, ochrona). Rzesza młodych ludzi przygotowała i pakowała dla każdego indywidualnie, według życzenia, prezenty: śpiwory, koce, ciepłe kurtki, zimowe buty, skarpety, swetry, środki czystości, termosy...

 - Jak zwykle w listopadzie startowaliśmy z przygotowaniami z zerem na koncie, ale - jak co roku, udało się  wszystko dopiąć, dzięki ogromnej rzeszy darczyńców i ludzi gotowych poświęcić swój czas, siły i pieniądze - podkreśla Ignacy Dudkiewicz.

Ta rzesza dobrych ludzi z roku na rok wzrasta. Dziennikarka Sylwia Gawrysiak w ubiegłym roku pisała relację z wigilii, po niej - już pozostała wśród posługujących bezdomnym i ubogim. W tym roku na wieczerzę przyszła z koleżanką Aleksandrą Gałką, którą wcieliła się w kelnerkę i jak przyznaje, przeżyła tutaj adwentowe rekolekcje. Bo jak się nie wzruszać, widząc drżące ręce przy łamaniu się opłatkiem czy łzy podczas rozpakowywania prezentów?

- Jeden z panów dostał zestaw mydełek i ucieszony mówił, że już nic więcej do szczęścia nie jest mu potrzebne - opowiada wolontariuszka Ania.

Ważniejsza od potraw i prezentów była życzliwa rozmowa   Ważniejsza od potraw i prezentów była życzliwa rozmowa
Joanna Jureczko-Wilk /Foto Gość
Gimnazjalistki Hania i Maja pakowały prezent m.in. dla pana Krzysztofa, który chciał dostać kosmetyki.

 - Tak nas wzruszył tą krótką "listą życzeń", że spakowałyśmy mu dużą torbę różnych kosmetyków i dorzuciłyśmy jeszcze ciasteczka - mówią dziewczyny.

- Dla mnie to jest prawdziwa wigilia. Jedyna. Prawie wszystkich tutaj znam i wiem, że tak jest dla wielu osób. Nie mają swoich rodzin, dachu nad głową, czasami bliscy nie chcą ich znać... - mówi pan Andrzej.

Wigilia z Ubogimi to coś więcej niż barszcz z uszkami i prezenty. To czasami jedyna okazja do spotkania z kimś życzliwym, gotowym do uważnego wysłuchania, współczującym. I takich młodych słuchających było na tej niecodziennej wigilii bardzo wielu.

Wspólnota Sant’Egidio jest ruchem świeckich założonym w 1968 r. w Rzymie przez Andreę Riccardiego. Obecnie skupia ok. 60 tys. osób w 73 krajach. Świąteczne obiady dla ubogich są przez nią organizowane na całym świecie. W Warszawie wspólnota funkcjonuje od 2008 r. i liczy ok. 50 osób. Poza pomocą bezdomnym angażuje się m.in. we wspieranie osób starszych i chorych, przeciwdziałanie przemocy i ksenofobii, działania na rzecz pokoju i międzyreligijnego pojednania.