Przeszli piekło na ziemi

Tomasz Gołąb

publikacja 14.06.2016 17:58

Dziesiąte obchody Dnia Pamięci Ofiar Niemieckich Obozów Koncentracyjnych odbyły się na Pawiaku, hitlerowskim więzieniu, przez które przeszło 100 tys. warszawiaków. - Jesteście świadkami tamtych dni - mówił do garstki ocalałych z obozów śmierci Jan Józef Kasprzyk, p.o. szefa Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych.

Przeszli piekło na ziemi Artur Piechna, 88-latek, który do obozu trafił mając 16 lat. W obozie otrzymał numer 59582. Tomasz Gołąb /Foto Gość

- Sam jestem synem więźnia Gross-Rosen i Buchenwald-Dora - mówił podczas uroczystości przed pomnikiem Drzewa Pawiackiego przy Muzeum Więzienia Pawiak p.o. szef Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych Jan Józef Kasprzyk. - Niemiecka nazistowska III Rzesza podeptała godność człowieka, sprowadzając go tylko do wymiaru numeru obozowego i dając mu jedyne zadanie - niewolniczą pracę lub błyskawiczną śmierć i zagładę. Każdy z nas ma być dla innych bratem, nie katem. Jeśli o tym zapomnimy, tragizm obozów powtórzy się - mówił Jan Józef Kasprzyk w Narodowym Dniu Pamięci Ofiar Niemieckich Nazistowskich Obozów Koncentracyjnych i Obozów Zagłady.

Ofiary uczczono modlitwą ekumeniczną i złożeniem wieńców. W imieniu Kościoła katolickiego modlitwę poprowadził ks. prałat dr Robert Ogrodnik, którego wujeczny pradziadek, bp lubelski Władysław Goral, więzień Sachsenhausen znalazł się wśród beatyfikowanych 108 męczenników II wojny światowej. Jak zaznaczyła kierownik Muzeum Więzienia Pawiak Joanna Gierczyńska uroczystość nieprzypadkowo odbyła się na Pawiaku, który jest miejscem symbolicznym, miejscem pamięci, gdzie więziono i torturowano ponad 100 tys. więźniów w okresie okupacji.

- Prawie 40 proc. z nich rozstrzelano w egzekucjach, które początkowo odbywały się w tzw. warszawskim pierścieniu śmierci. Były to m.in. Palmiry, Wydmy Łuże, Magdalenka, Rembertów, Stefanów. Po upadku powstania w getcie, kiedy jego teren praktycznie zrównano z ziemią, więźniów Pawiaka rozstrzeliwano na terenie getta. 60 proc. więźniów wywieziono do obozów koncentracyjnych - powiedziała Joanna Gierczyńska.

- Były więzień obozów nieżyjący już Jan Kosiński w swej książce o charakterze dokumentu podał liczbę ofiar niemieckiej machiny ludobójstwa: 10,5 mln. Staje się ona bardziej prawdopodobna, jeżeli uwzględnimy wszystkie miejsca, gdzie odbywały się masowe egzekucje. Przed nami pomnik Drzewa Pawiackiego, który jest alegorią życia przemienionego w materialny dokument pamięci narodowej. To jednocześnie i nasza księga pamięci. Jego konary wskazują kamienne karty tej księgi stojące obecnie przed murem dawnego więzienia. Będzie istniał, dopóki nie zniszczy go jakiś człowiek opanowany manią panowania nad innymi - dodał, wymieniając treści 39 tablic na murach Pawiaka, upamiętniających więźniów różnych obozów.

- Coraz nas mniej. Gdy opuszczaliśmy obóz Gross-Rosen, było nas półtora tysiąca. Dziś w Warszawie pozostało kilku - mówił Artur Piechna, 88-latek, który do obozu trafił mając 16 lat. W obozie otrzymał numer 59582. - Złapali mnie, bo byłem łącznikiem. Zdarzało mi się kilka razy przenosić pakunki także do Lasek, gdzie przebywał ks. Stefan Wyszyński - wspomina.