Domek jak z bajki wyjęty

Agata Ślusarczyk Agata Ślusarczyk

publikacja 17.09.2016 09:06

W Derdach wszystko mówiło jej o Bogu. Las, ptaki i cisza. W Roku Miłosierdzia coraz więcej pielgrzymów przyjeżdża tu śladami św. Faustyny. By tak jak ona - "wiele skorzystać dla swej duszy”.

Domek jak z bajki wyjęty

- S. Faustyna prawdopodobnie mieszkała gdzieś tu - pokazuje ręką przestrzeń pokoju s. Fabiola z domu Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia w Derdach. I dodaje: - Najpewniejszym miejscem, gdzie stanęła jej stopa jest weranda. Tam ówczesną metoda leczyła gruźlicę.

Opowieść idzie gładko. Siostry z miesiąca na miesiąc nabierają wprawy w oprowadzaniu pielgrzymów. - W porównaniu z poprzednimi latami widzimy, że coraz więcej osób zagląda tu w poszukiwaniu śladów św. Faustyny. Z pewnością przyczynił się do tego Rok Miłosierdzia - mówią.

Mały obowiązek

Derdy to ostatnie miejsce, w którym przebywała s. Faustyna zanim ostatecznie wyjechała do klasztoru w Łagiewnikach. W położonym na skraju lasów sękocińskich domu zakonnym przebywała dwukrotnie. Pierwszy raz przybyła tu w 1932 r., po zakończonych w pobliskim Walendowie rekolekcjach.

- Prawdopodobnie przyszła zobaczyć, jak wygląda dom, który niedawno został zwrócony zgromadzeniu - wyjaśnia s. Andrea, przełożona domu w Derdach.

Na dłużej zatrzymała się tu cztery lata później, w 1936 r. Podczas blisko miesięcznego pobytu pełniła obowiązki kucharki. W porównaniu z obowiązkami w Krakowie, pracy nie było zbyt wiele. "Obowiązek mam tak mały, że wydaje mi się odpoczynkiem, a nie obowiązkiem: doglądam kuchni i spiżarni. W tym obowiązku nie mam najmniejszej trudności, przygotowuję obiady na siedem sióstr i trzydzieści sześć dzieci szkolnych” - pisała w liście z 10 maja 1936 r. do ks. Michała Sopoćki.

W kuchni do pomocy miała dziewczynę, neofitkę, bardzo przykrego usposobienia, z którą nikt nigdzie nie chciał współpracować. "I właśnie ta dziewczyna pracując z Siostrą Faustyną zmieniła się nie do poznania. Taki miała cichy, ale Boży wpływ na grzeszne dusze” - opowiadała po latach s. Serafina Kukulska, ówczesna przełożona.

Czas w Derdach płynął s. Faustynie wyjątkowo spokojnie: dwie godziny dziennie leżakowała na werandzie lecząc gruźlicę, często przechadzała się po pobliskim lesie odmawiając różaniec i praktykując ćwiczenia duchowe.

"Nasz domek derdoski jest naprawdę jak z bajki wyjęty. Wokół otoczony lasem, nie ma w pobliżu żadnych zabudowań, cisza i spokój. Wszystko pomaga do skupienia ducha, ptaszęta leśne przerywają tę ciszę i swym szczebiotem wielbią Stwórcę swego. We wszystkim, co mnie otacza, widzę Boga” - dzieliła się wrażeniami ze swoim kierownikiem. W liście do zaprzyjaźnionej siostry pisała wprost: "W tym zaciszu wiele skorzystałam dla swojej duszy”.

Balsam lasu

- Tu faktycznie jest inny świat, a to zaledwie kilometr od ruchliwej "siódemki” - mówi z zadumą s. Fabiola.

Bezpośrednia droga do posesji wiedzie przez las. To pierwszy kontakt z naturą - i pierwsza szansa, by w trakcie kilkuminutowego marszu ukoić ducha. Zapach sosen działa jak balsam, a z zawieszonego na jednym z przydrożnych drzew obrazu, rękę do błogosławieństwa wznosi Miłosierny Jezus.

Domek, w którym 80 lat temu mieszkała s. Faustyna ma 135 lat. Z zewnątrz obity jest czarnym drewnem. Obecnie mieszka w nim 17 sióstr. Obok znajduje się prowadzone przez siostry przedszkole.

- To był wiejski domek z jedną dużą salą, z której za pomocą parawanów powygradzano cele. W jednej z nich mieszkała s. Faustyna. Gdzie dokładnie, nie wiadomo - wyjaśnia s. Andrea.

Na tyłach znajduje się weranda. Ta sama, na której leczył zaawansowaną już gruźlicę. O jej obecności w tej części domu przypomina duży plakat z wizerunkiem świętej zakonnicy.

- Werandę można zobaczyć tylko z zewnątrz, w środku obowiązuje klauzura. Wcześniej była cała oszklona, teraz okna są mniejsze - tłumaczy s. Fabiola. I dodaje: W Derdach po s. Faustynie nie zachowały się żadne pamiątki.

W znajdującym się na terenie posesji domu rekolekcyjnym, na wzór epoki, siostry odtworzyły jej zakonną celę. Kufer na posag, różaniec, metalowe łóżko - jedno z siedmiu, na którym mogła spać święta, skromna toaletka i przepisane ręcznie listy pisane z Derd mają oddać ówczesne realia zakonnego życia. Na pierwszym piętrze znajduje się kaplica – wotum zgromadzenia za kanonizację św. Faustyny.

Pola uprawne, które za czasów pobytu s. Faustyny w Derdach otaczały dom, zamieniono w obszerny park ze stacjami Drogi Krzyżowej, figurą Jezusa Miłosiernego i grotą Matki Bożej. Z drzew utworzono alejkę zadumy - z ławeczką i figurą św. Faustyny.

- Wiele osób myśli, że właśnie tędy się przechadzała, ale za jej pobytu takiej alejki z pewnością tu nie było - wyjaśnia s. Andrea.

Cały artykuł o obecności św. Faustyny w podwarszawskich Derdach można przeczytać w najnowszym numerze warszawskiego Gościa Niedzielnego.