Pęknięta niepodległa

Maciej Kalbarczyk Maciej Kalbarczyk

publikacja 11.11.2016 20:10

Marsz KOD Niepodległości rozpoczął się od świętowania dzisiejszej rocznicy, ale szybko przerodził się w atak wymierzony w rządzącą partię.

Pęknięta niepodległa Joanna Michalina Wal /Foto Gość

Plac Narutowicza, wybija południe. W pobliskim kościele św. Jakuba trwa adoracja w intencji ojczyzny. W tym samym czasie na zewnątrz przy ul. Grójeckiej na wietrze łopoczą już transparenty KOD, Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej. Niebieską kolorystyką wyróżniają się z morza flag z naszymi barwami narodowymi, ale to właśnie biel i czerwień dominuje podczas dzisiejszego święta. Często bywa łączona z drugą flagą z 12 gwiazdami UE.

Z głośników płynie skoczna muzyka, o którą zadbała KOD Kapela. Wśród granych z półplaybacku utworów znalazły się m.in. „Hej, sokoły”, których refren przemianowano na: „Hej, koledzy, wolność Polski nam na sercu leży. Demokrację obronimy, Polskę naszą ocalimy”. Wokaliści rozgrzewają uczestników także piosenkami patriotycznymi: „Przybyli ułani pod okienko” i „Jak to na wojence ładnie”. Nastroje są bardzo pozytywne - nie widać wrogości ani chęci konfrontacji z uczestnikami innych marszów. Wszyscy są wsłuchani w prezentowane na telebimach spoty „Polska silna tobą” - Magdalena Cielecka i Daniel Olbrychski zachęcają w nich do tolerancji.

Na pl. Narutowicza gromadzi się coraz więcej ludzi, ale nie jest aż tak dobrze, jak zapowiadali liderzy KOD - na 100 tys. nie ma co liczyć, w szczytowym momencie wymarszu najwyżej kilkadziesiąt, a później kilkanaście. Może o niższej frekwencji zadecydowała mniej prestiżowa lokalizacja niż centrum miasta? - Uważam, że to dobry wybór. Jest dzisiaj tyle marszów, ważne, żeby ze sobą nie kolidowały - mówi Krystyna Rabińska, uczestniczka KOD-u Niepodległości.

Maszerujemy

Burmistrz Dzielnicy Ochota Katarzyna Łęgiewicz przedstawia trasę marszu. Mocno podkreśla znaczenie Gabriela Narutowicza dla naszej niepodległości. - Zaczynamy przy pomniku prezydenta, który symbolizuje prawość, zdolność do współpracy i kompetencje. Jego tragiczna śmierć jest dla nas przestrogą, że fanatyzm prowadzi do tragedii - podkreśla w swoim przemówieniu. Zaznacza, że koniec trasy marszu także nie jest przypadkowy, bo to właśnie na Polach Mokotowskich odbywały się uroczystości pogrzebowe najważniejszej postaci dla historii polskiej niepodległości - marszałka Józefa Piłsudskiego.

Hymn narodowy, krótkie wystąpienia liderów KOD oraz Bronisława Komorowskiego i ruszamy. W tłumie, oprócz byłego prezydenta, można zobaczyć Mateusza Kijowskiego, Grzegorza Schetynę, Michała Kamińskiego, Ewę Kopacz i Tomasza Siemoniaka. Ryszard Petru przybędzie dopiero na zakończenie marszu, a Kamila Gasiuk-Pihowicz dołącza do niego w trakcie, szukając sobie miejsca wśród pozostałych przedstawicieli opozycji.

Pochodowi niestraszne plucha i śnieg. Są trąbki, KOD-owe przypinki i czapki. Na transparentach portrety Witosa, Piłsudskiego, Korfantego, Paderewskiego, Dmowskiego i Daszyńskiego, a na innych hasła: „Im dalej od Brukseli, tym bliżej do Moskwy”, „Patriotyzm bez przemocy”, „Patriotyzm to nie nacjonalizm”. Z osobami spotkanymi w czasie marszu rozmawiam o tzw. miłości do ojczyzny, której wizja wydaje się dzielić Polaków. - My rozumiemy ją inaczej niż grupa biorąca udział w Marszu Niepodległości. Ich patriotyzm jest bardziej radykalny i zamknięty. Bierze pod uwagę tylko to, co jest polskie, a przecież Polska od zawsze była otwarta na inne narody i wyznania - wyjaśnia Małgorzata Wilk z Otwocka. Jej mąż Włodzimierz dodaje, że tutaj niczym dziwnym nie jest obecność Wietnamczyków czy Rosjan. - Główny Marsz Niepodległości jest jednak troszeczkę zamknięty. Obawiam się, że mogłoby być różnie - dodaje.

Rzeczywiście, na marszu można spotkać obcokrajowców. Rozpoczynam rozmowę z wysokim mężczyzną trzymającym w dłoni polską flagę. Okazuje się Bułgarem, który od wielu lat mieszka w naszym kraju. - Często chodzę na marsze KOD i dlatego jestem też tutaj. Nie jestem Polakiem i widzę sytuację z innej perspektywy. Ten kraj zrobił się jak moja Bułgaria, a chcę, żeby to było dalej europejskie państwo, gdzie ludzie się rozumieją i szanują - mówi Nikołaj. Czy wyobraża sobie wspólny marsz wszystkich środowisk, o którym wspominał dzisiaj w przemówieniu prezydent Andrzej Duda? - Myślę, że większość osób, które są tutaj, zgodziłaby się na coś takiego. Jesteśmy nastawieni na zjednoczenie - mówi.

Wielu uczestników pochodu jest jednak innego zdania. - Ciężka sprawa coś takiego. Ludzie mają różne poglądy, nie damy rady tego pogodzić. Jak pokojowo maszerują sobie jedni i drudzy, to wszystko jest w porządku - wyjaśnia mi grupa kilku chłopaków, która przyszła na marsz z ciekawości. Za chwilę wybierają się na Stadion Narodowy zobaczyć, co u „tych drugich”.

Podzieleni

Od KOD-owców dostaję naklejkę z napisem: „Kimkolwiek jesteś, życzę Ci dobrze :)”. Do tej pory po drodze było trochę narzekania na Jarosława Kaczyńskiego i politykę zagraniczną PiS, ale można było mieć nadzieję, że liderzy marszu powstrzymają się od ostrzejszych ataków politycznych. W końcu sami wielokrotnie podkreślali, że ten dzień ma nas łączyć, a nie dzielić. Rozczarowanie przychodzi jednak na Polach Mokotowskich.
Na scenie gra już zespół, można kupić hot-dogi, zapiekanki i kawę. Uczestnicy jednak wykruszyli się gdzieś po drodze. Nadal stanowią znaczącą grupę, ale w porównaniu do początku KOD-u Niepodległości pozostała ich zaledwie garstka. Pogoda robi jednak swoje - jest coraz zimniej, a padający śnieg utrudnia obserwowanie przemawiających polityków. Niestety, słychać ich bardzo dobrze.

- Są takie rządy i są tacy ludzie, którzy chcą nas skłócić. Są tacy ludzie, którzy chcą rządzić Polską poprzez konflikt! Uważają, że są sorty Polaków lepszych lub gorszych! - krzyczy, niemal zdzierając gardło, Włodzimierz Czarzasty. Do aktualnie rządzących odnosi się w swoim przemówieniu także Barbara Nowacka. - Nie jest łatwo! Rzucają w nas kamieniami, posyłają na nas lawiny swojej władzy, używają instrumentów państwa przeciwko opozycji. Będą to robić, ale my się nie poddamy! - mówi. Z kolei Grzegorz Schetyna i Ryszard Petru zapewniają, że za 3 lata Polska zostanie odzyskana przez obecną opozycję. Nawołują do wytrwałości w walce z represjami, które - jak twierdzą - stosuje obecny reżim.

Z ich wypowiedzi wynika, że Polska jest pęknięta na pół, a ta druga połowa znajduje się na Marszu Niepodległości, oddalonym stąd o kilka kilometrów. Rozmówcom, których spotykam na Polach, zadaję jeszcze jedno pytanie: „Czy uda nam się w końcu zjednoczyć?". - Uzyskaliśmy niepodległość tylko dzięki temu, że nacjonaliści, socjaliści, piłsudczycy, żydzi, muzułmanie i katolicy walczyli razem o Polskę. Obawiam się, że w tej chwili podobne porozumienie nie jest możliwe. To, co robi rząd, jest od tego bardzo odległe i wprowadzi Polskę prosto w objęcia Rosji - uważa Jakub Jaworowski.

Pan Bartosz przyszedł na marsz z dwoma kilkuletnimi synami. Twierdzi, że obecna władza doprowadziła do ogromnej polaryzacji społeczeństwa. - Musimy ze sobą rozmawiać. Jak jednak to robić, jeśli są ludzie, którzy wykluczają z dialogu osoby mające np. inną orientację seksualną czy po prostu opinię? Niestety, rządzący marginalizują wszystkich, którzy mają inne zdanie - wyjaśnia.

A czy KOD-owcy, w przeciwieństwie do PiS, potrafią szanować poglądy innych? Odpowiedź przychodzi w obrazkach, które mam okazję obserwować, opuszczając Pola Mokotowskie. Na jednym z transparentów widnieją słowa: „Powszechne ekshumacje, potem Bashobora i wreszcie Wielka Polska”, a tuż obok mnie przechodzi dwójka mężczyzn ubranych w karykaturalne maski Antoniego Macierewicza i Jarosława Kaczyńskiego.