Maszerowali w obronie gimnazjów

Joanna Jureczko-Wilk Joanna Jureczko-Wilk

publikacja 19.11.2016 18:44

Pod hasłem "Nie dla chaosu w szkole" protestowało w Warszawie kilkanaście tysięcy nauczycieli. Przyszli też politycy opozycji.

W manifestacji wzięli udział głównie nauczyciele gimnazjów W manifestacji wzięli udział głównie nauczyciele gimnazjów
Joanna Jureczko-Wilk /Foto Gość

Główny organizator ogólnopolskiej manifestacji - Związek Nauczycielstwa Polskiego oczekiwał, że weźmie w niej udział 50 tys. osób, w tym 35 tys. nauczycieli-członków związku. Stołeczna policja oceniała, że na pl. Piłsudskiego, gdzie w samo południe rozpoczął się wiec, po godzinie było ok. 15 tys. osób. Przyjechały z całej Polski, żeby zaprotestować przeciwko przygotowywanej przez rząd reformie szkolnictwa, przede wszystkim przeciwko likwidacji gimnazjów.

Było głośno, bo przemawiającym członkom związku wtórowali zebrani, wyposażeni w trąbki, gwizdki i kołatki.

- Parę dni temu pani premier Beata Szydło powiedziała, że będziemy tworzyć dobrą i bezpieczną szkołę. Apelujemy z tego miejsca do pani premier: nie burzcie tego, co mamy, co wspólnie tysiące nauczycieli, rodziców, samorządów terytorialnych, dyrektorów szkół, a przede wszystkim uczniów zbudowało w ciągu siedemnastu lat; nie niszczcie dorobku gimnazjów - mówił ze sceny prezes ZNP Sławomir Broniarz. Dodał przy tym, że protestującym - oprócz rezygnacji ze zmian w szkołach - chodzi też o "godziwy wzrost płac".

Ze sceny przemawiali nauczyciele, rodzice, ale także politycy opozycyjnych partii: PO, PSL, Nowoczesnej, SLD, Partii Razem, którzy zadeklarowali pełne poparcie dla postulatów protestujących.

- Mówię "nie" rozbiórce w oświacie, pani minister, zadaję pani pytanie: jak mamy uczyć, pracować, jak? - pytała nauczycielka z gimnazjum Barbara Wyłka. - My tej reformy nie chcemy. Nie chcemy, żeby nasze dzieci były przerzucane jak pionki za niepotrzebną ustawę - dodała Dorota Łobota z ruchu rodziców.

Mimo deszczu nad tłumem powiewały flagi ZNP oraz transparenty: "Zalewska wygaś się sama", "Nie zabijajcie edukacji", "Gimnazja są super", "Stop reformie edukacji", "NIE dla psucia oświaty".

Delegacja manifestantów złożyła w Pałacu Prezydenckim petycję do Andrzeja Dudy z apelem o zawetowanie ustaw wprowadzających reformę. "Wiemy, że polska szkoła potrzebuje zmian. Uważamy jednak, że problem nie leży w istniejącym ustroju szkolnym. Likwidacja gimnazjów, skrócenie o rok kształcenia ogólnego, reorganizacja sieci szkół spowoduje pogorszenie jakości kształcenia i warunków nauczania" - napisali organizatorzy protestu. Do petycji dołączyli księgę osiągnięć gimnazjów woj. dolnośląskiego, która ma być argumentem za tym, że gimnazja jednak są potrzebne i wartościowe.

Z pl. Piłsudskiego przeciwnicy reformy systemu edukacji przeszli przed Sejm, gdzie usypali ze szkolnej kredy niewielki kopczyk. "Ma on symbolizować złamane kariery edukacyjne uczniów i zawodowe nauczycieli" - mówili protestujący.

Reforma edukacji przygotowana przez rząd zakłada  wprowadzenia w miejsce obecnie istniejących szkół: 8-letniej szkoły podstawowej, 4-letniego liceum i 5-letniego technikum oraz dwustopniowych szkół branżowych. Od przyszłego roku szkolnego  gimnazja mają być stopniowo wygaszane. W ich miejscu powstaną podstawówki, licea i technika - w zależności od lokalnych potrzeb edukacyjnych.

W ubiegłym tygodniu premier Beata Szydło mówiła, że reforma edukacji jest dobrze przygotowana i nie ma żadnych zagrożeń, jeśli chodzi o finansowanie zmian. Minister Zalewska zaś dodawała, że największy opór przeciwników reformy budzi likwidacja gimnazjów, chociaż jak wskazują dane, już teraz większość z nich działa w zespołach ze szkołami podstawowymi.

- Cała nasza kampania informacyjna jest teraz nakierowana na uspokojenie rodziców. Niepokój odczuwa się wtedy, kiedy nie do końca się wie, jak to wszystko przebiegnie. Dlatego do każdej szkoły trafiają już pakiety informacyjne na temat reformy. Dyrektor, nauczyciel będzie miał obowiązek nie tylko wywiesić plakat, ale również udostępnić broszurę z informacją. W Ministerstwie Edukacji Narodowej uruchomione są telefony, pod które można zadzwonić. Jest uruchomiona strona, można za jej pośrednictwem wysłać pytania. Na każde pytanie udzielamy odpowiedzi. Chcemy przekonać rodziców, że nie mają się czego obawiać - podkreśliła minister w wypowiedzi dla PAP.