Warszawa wabi i drenuje

Joanna Jureczko-Wilk Joanna Jureczko-Wilk

publikacja 31.01.2017 21:07

Na Mazowszu przybywa mieszkańców, także tych najmniejszych. Demografów to cieszy, ale nie do końca.

Prof. Józefina Hrynkiewicz, przewodnicząca Rządowej Rady Ludnościowej zwraca uwagę na to, że Mazowsze pod względem ludnościowym jest bardzo zróżnicowane. Prof. Józefina Hrynkiewicz, przewodnicząca Rządowej Rady Ludnościowej zwraca uwagę na to, że Mazowsze pod względem ludnościowym jest bardzo zróżnicowane.
Joanna Jureczko-Wilk/Foto Gość

Na tle wyludniającej się Polski (w 2014 r. liczba ludności wynosiła 38 479 tys., w połowie 2015 r. była o 22 tys. niższa), województwo mazowieckie jest wyjątkiem. Liczba urodzeń wciąż przewyższa liczbę zgonów, mieszkańców przybywa i to relatywnie najszybciej w całym kraju. Jednak specjaliści i samorządowcy, którzy wzięli udział w konferencji demograficznej w Warszawie, studzili optymizm. Sytuacja jest dobra, ale nie wszędzie - zastrzegali.

Owszem, województwo mazowieckie jest jednym z czterech województw w kraju (obok pomorskiego, małopolskiego i wielkopolskiego), w których w porównaniu z 2014 r. odnotowano przyrost ludności. Na Mazowszu był on relatywnie największy i wyniósł 0,27 proc. w 2015 r. Województwo zamieszkuje teraz ponad 5 mln osób. W latach 2011–2015 najwięcej nowych mieszkańców pojawiło się w powiatach podwarszawskich: piaseczyńskim (6,51 proc.), wołomińskim (5,64 proc.) i grodziskim (4,85 proc.).

Ale są też miejsca, skąd ludzie uciekają. Na 42 powiaty, ludności przybyło w 18. W pozostałych mieszkańców ubywa. Najbardziej wyludniły się powiaty położone daleko od aglomeracji warszawskiej: lipski (-3,16 proc.), sokołowski (-2,58 proc.) i łosicki (-2,47 proc.).

 - Aż w 19 mazowieckich powiatach, czyli w blisko połowie, mamy do czynienia z ujemnym przyrostem naturalnym i ujemnym saldem migracji. I to jest już duży problem - podkreśla Agnieszka Ajdyn, zastępca dyrektora Urzędu Statystycznego w Warszawie.

Na zmiany ludnościowe mają wpływ zgony, urodzenia, migracje wewnątrz kraju i zagraniczne. W przypadku Mazowsza największe znaczenie mają migracje - te duże i małe. Magnesem jest aglomeracja warszawska, która kusi wyższymi zarobkami niż w pozostałych regionach kraju i większymi szansami na znalezienie pracy (w grudniu 2016 r. w Warszawie stopa bezrobocie wynosiła 2,5 proc, a w kraju - 8,3 proc.).

- Przede wszystkim są to migracje z województw: łódzkiego, świętokrzyskiego, podkarpackiego czy lubelskiego. Ci ludzie przyjeżdżają tutaj, żeby podjąć często tę pracę, której nie chcą podejmować warszawiacy – wyjaśnia prof. Józefina Hrynkiewicz, przewodnicząca Rządowej Rady Ludnościowej.

Jej zdaniem tę szansę powinni wykorzystać pracodawcy i samorządy, proponując przybyłym dobre warunki pracy, godziwą płacę, szanse na mieszkanie i dobre warunki do wychowania dzieci.

- Niedobrą rzeczą jest, kiedy oni przyjeżdżają do stolicy tylko na pięć dni , a w weekend wyjeżdżają do rodziny. Jeśli znaleźli pracę, znaczy że są tutaj potrzebni i powinni być odpowiednio potraktowani. Miasto Warszawa i ościenne gminy muszą dołożyć więcej starań, żeby żeby osoby przyjeżdżające tylko do pracy, mogły związać z tym miejscem swoje życie - podkreśla prof. Hrynkiewicz.

Wojewoda mazowiecki Zdzisław Sipiera przyznał, że skala zjawiska przyjezdnych była widoczna podczas składania wniosków o świadczenie w ramach rządowego programu Rodzina 500+. Okazało się wówczas, że w Warszawie złożono ich o wiele więcej niż liczba uprawnionych dzieci, którą oszacował ratusz. 

Ale migracje odbywają się też wewnątrz województwa. Specjaliści uczestniczący w konferencji zwrócili uwagę na tzw cień metropolii, który powstał w promieniu 79-90 km od Warszawy. To obszar z najniższą liczbą mieszkańców posiadających wyższe wykształcenie. Stosunkowo bliska odległość od stolicy powoduje, że właśnie tam absolwenci studiów znajdują pracę i się osiedlają. 

Okazuje się, że oprócz Mazowsza tylko trzy inne województwa mogą pochwalić się dodatnim przyrostem ludności. To Wielkopolska, Małopolska i Pomorze. Na Mazowszu jest on jednak zdecydowanie najwyższy i trwa od dziesięciu lat. W 2015 r. współczynnik dzietności wyniósł 1,41 - na wsi był wyższy niż w miastach. Najwyższy był w powiecie garwolińskim (1,64), a najniższy w gostynińskim (1,15).  Czy po wprowadzeniu programu Rodzina 500+ wskaźnik się zwiększył?

- Żeby oceniać efekt, trzeba przyjrzeć się danym z dłuższego okresu, a takich jeszcze nie mamy. Potrzebne też są badania jakościowe - mówi Agnieszka Ajdyn.

- Z punktu widzenia polityki ludnościowej państwa jest to jedno z najważniejszych działań, które uzupełnia dochody rodziny tak, żeby nie przerażało jej narodzenie kolejnego potomka - mówi o rządowym programie prof. Hrynkiewicz. - Zauważyliśmy w statystykach, że mamy do czynienia jakby z lekkim ruchem w kierunku drugiego dziecka w rodzinach i to jest bardzo istotne.

Średni wiek mieszkańca województwa mazowieckiego obecnie to 40 lat. Niestety, prognozy na kolejne lata są bardzo niepokojące. Jak informuje Urząd Statystyczny w Warszawie, średni wiek w 2050 roku może wynieść już ponad 50 lat. Proces starzenia się ludności Mazowsza będzie postępował.