Jak dobrze przeżyć życie

Agata Ślusarczyk

|

Gość Warszawski 11/2017

publikacja 16.03.2017 00:00

Dorota Koprowska ma jedno marzenie: by prowadzona przez nią szkoła kształtowała charakter uczniów. Pomóc ma w tym bł. ks. Jerzy Popiełuszko i kadra nauczycielska.

Szkoła w Magdalence to edukacja w rodzinnej atmosferze. Szkoła w Magdalence to edukacja w rodzinnej atmosferze.
Agata Ślusarczyk /Foto Gość

Biała ramka stoi na dyrektorskim biurku. W niej – jak relikwia – święty obrazek podpisany ręką bł. ks. Jerzego Popiełuszki. – Dostałam go przypadkowo w momencie, gdy w ubiegłym roku powierzono mi funkcję dyrektora szkoły. Odczytałam to jako błogosławieństwo – mówi dyrektor Dorota Koprowska.

Z perspektywy czasu widzi, że nie był to przypadek. Zarówno ona, jak i ks. Jerzy doskonale wiedzieli, że „życia nie da się oszukać, jak nie da się oszukać ziemi. Jeżeli wrzuci się w nią plewy, zbierze się chwasty”. To pragnienie dwóch osób, by kształtować młodzież na dobrych ludzi, spotkało się właśnie tu, w Publicznym Katolickim Liceum Ogólnokształcącym i Publicznym Katolickim Gimnazjum im. bł. ks. Jerzego Popiełuszki w Magdalence.

Sercem dobrych ludzi

Pomysł na budowę szkoły wisiał w powietrzu. O potrzebie stworzenia „placówki z wartościami” mówili parafianie, myślał także i ks. Mirosław Cholewa, proboszcz parafii św. Marii Magdaleny w Magdalence. – To było jak natchnienie Ducha Świętego – wspomina początki Jacek Kitliński, nauczyciel WF-u. I dodaje: – Tym bardziej, że w okolicy nie było szkoły prowadzonej w katolickim duchu. W lipcu 2013 r. na terenie parafii ruszyła budowa. Kamień węgielny poświęcił kard. Kazimierz Nycz, metropolita warszawski, na uroczystość przyjechali także bliscy bł. ks. Jerzego, siostra i jego brat z żoną. Początkowo szkoła mieściła się w budynku plebanii. Dzięki staraniom, zaangażowaniu i pracy ks. Mirosława Cholewy od października 2014 r. 47 uczniów rozpoczęło zajęcia już w nowym budynku. Teraz w gimnazjum i liceum w Magdalence uczy się w sumie 204 uczniów. W gabinecie dyrektorskim wisi plansza z zaznaczonymi miejscowościami, z których dojeżdżają. Wypunktowane są nie tylko najbliższe, ale także odległe, nawet o kilkadziesiąt kilometrów, jak Żabia Wola, Góra Kalwaria czy Tarczyn. I choć szkolny budynek wydaje się już ukończony, budowa szkoły wciąż trwa – materialnie, duchowo i tożsamościowo. – Marzymy o bibliotece z prawdziwego zdarzenia, sali gimnastycznej i własnej kaplicy. Budujemy to miejsce sercem dobrych ludzi, którzy wspierają szkołę materialnie. Pomocą służą także osoby, które nie mają w naszej szkole dzieci, bo wierzą, że miejsce, gdzie młodzi będą mogli mądrze dorastać, jest w tych czasach bardzo potrzebne – mówi dyrektor.

Lekcja na całe życie

Wizja szkoły w sercu Doroty Koprowskiej dojrzewała latami. Najpierw przesiąkając ideami wychowawczymi w rodzinie nauczycielskiej, potem przez praktykę w publicznych i katolickich placówkach. – Chciałabym, żeby szkoła, której naturalnym zadaniem jest przekazywanie rzetelnej wiedzy, była również miejscem spotkania ludzi dojrzałych z młodzieżą, która w czasie dorastania szuka odpowiedzi na pytanie, jak dobrze przeżyć swoje życie – zdradza swoje pragnienia. Podobną wizję mają zaproszeni do tworzenia nowo powstałej placówki nauczyciele. Jacek Kitliński, wuefista, właśnie wrócił z pobliskiego lasu. W ciepłe dni lekcje prowadzi na świeżym powietrzu. – Jako nauczyciel czułem się wypalony. W wielu miejscach pojęcie edukacji jest wypaczone – sprowadzane do przekazywania wiedzy i ocen. W szkole katolickiej na nowo odkryłem wartość swojego zawodu. Towarzyszenie młodej osobie, formowanie jej charakteru, ducha to fantastyczna przygoda – mówi pan Jacek. W katolickiej szkole nauka i wiara naturalnie się przeplatają. Czy to na lekcji wychowania fizycznego, kiedy „duch jest ochoczy, a ciało słabe”, czy na matematyce, gdy lekcja o nieskończoności niespodziewanie kończy się dyskusją o braku granic samego Boga… – Być może te lekcje w lesie – pokonywanie siebie, wysiłek i dążenie do celu – zostaną im na całe życie. Opuszczając szkołę, wyjdą odporniejsi, łatwiej im będzie również spełniać swoje marzenia o byciu inżynierami, lekarzami czy sportowcami – mówi J. Kitliński. Dorota Koprowska dodaje: – Nasi uczniowie mają różne talenty. Staramy się, zgodnie z duchem Ewangelii, dostrzec je i rozwijać. Koncentrujemy się na tym, co w człowieku co najlepsze. Gdy zdarzają się porażki, pomagamy im pracować nad sobą.

Bycie z innymi

Po reformie oświaty od września szkoła uruchomi dwie pierwsze klasy Liceum Ogólnokształcącego. W planach, w miejsce wygaszanego gimnazjum, jest utworzenie VII klasy Publicznej Katolickiej Szkoły Podstawowej im. św. Franciszka z Asyżu w budynku liceum. – Po liczbie telefonów wnioskujemy, że może być dużo chętnych – mówi dyrektor. Zasady naboru są takie same jak do placówek publicznych – liczą się wyniki testu gimnazjalnego i oceny na świadectwie. Dodatkowe punkty przyznawane są dzieciom z wielodzietnych rodzin i tym, których rodzeństwo uczy się w placówce. Młodzi mają do wyboru klasy o profilach: fizyka–matematyka–informatyka, biologia–chemia, biologia–chemia–matematyka, historia–polski–WOS i historia–WOS. – Pod względem edukacyjnej oferty naszą szkołę wyróżnia rozszerzony język angielski w każdej klasie – mówi dyrektor. Zdobywanie wiedzy to nie wszystko. Młodzi co roku organizują Bieg Żołnierzy Wyklętych, działają w Szkolnym Kole Caritas, odwiedzają chorych w hospicjum, a przed świętami – domy dziecka, śpiewają w szkolnej scholi czy przeprowadzają wywiady ze świadkami historii. – Staramy się, by szkoła była także miejscem praktycznej nauki bycia z innymi – wyjaśnia Dorota Koprowska. Placówka w wychowawczym trudzie wspiera także rodziców, organizując kurs 10 spotkań „Wychowanie to – kochać i wymagać”.

Przy grobie patrona

W przestronnym korytarzu na parterze wisi portret ks. Jerzego – patrona szkoły. Dwa razy do roku – na rozpoczęcie i zakończenie nauki – młodzi odwiedzają grób błogosławionego męczennika przy kościele św. Stanisława Kostki w stolicy. I cenią sobie wartości, dla których oddał swoje życie ks. Jerzy. Stąd codzienna modlitwa i pierwszopiątkowe Msze św. w parafialnym kościele. – W każdej szkole można zdobyć wiedzę. Ale nie w każdej jest rodzinna atmosfera, otwartość na ucznia, wsparcie. Nie każda daje też możliwość zgłębiania katolickiej wiary – mówi Jacek Kornata, tegoroczny maturzysta. Ola Zajkowska dodaje: – Obserwuję moich znajomych z klasy i widzę, jak oni się w tej szkole zmieniają. Nawet jeśli nie są wierzącymi osobami, przez sam fakt bycia w życzliwym środowisku stają się lepszymi. Dyrektor Dorota Koprowska przysłuchuje się rozmowom młodych. I w duchu się cieszy. Bo o to w misji, jaką jest edukacja z wartościami, właśnie chodzi. •

Dostępne jest 5% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.